Nie było go w Wielkiej Sali. Na
pewno, przecież już dawno wypatrzyłby tę mordę wśród tłumu. Zresztą, nawzajem
by się nawoływali, a tymczasem ani razu nie usłyszał własnego imienia. Źle,
bardzo, bardzo źle.
W końcu – ponieważ gdzieś w
głębi siebie czuł, że tylko to mu pozostało – zaczął szukać go między zabitymi.
Znalazł wielu członków Zakonu Feniksa, jak również wielu śmierciożerców,
których poznał całe lata wcześniej na spotkaniach organizowanych przez jego
ojca w rodzinnej posiadłości. Widział swoich kolegów z roku, z którymi jeszcze
wczoraj ćwiczył transmutację ludzką na zajęciach u McGonagall. Widział zastygłe
oblicza młodszych uczniów, którzy nie mieli prawa w ogóle się tu znaleźć. Odetchnął,
gdy nie zobaczył nigdzie tej jednej, tak dobrze znanej mu twarzy. Salę
poległych opuścił na tyle szybko, na ile pozwalał mu strach powoli paraliżujący
całe ciało.
Nie wiedział, gdzie teraz się
udać. Początkowo miał zamiar iść na górę, ale zobaczył Weasleya i Granger
wspinających się po marmurowych schodach, więc automatycznie ruszył w przeciwnym kierunku. Wyszedł na błonia; tam
również leżały ciała. Czuł, że żołądek skręca mu się boleśnie z każdym kolejnym
spojrzeniem na zabitego. Gardło miał zaciśnięte, język wyschnięty na wiór.
Gdzie jesteś?
Ciepło promieni wschodzącego
słońca, przyjemny powiew wiatru, krzyki ptaków układające się w melodie –
natura ewidentnie kpiła sobie z ludzi. Oznaki nowego początku po dopiero co
zakończonej wojnie? Nie, zwykła ironia. Ironia, bo przecież ziemia, po której
szedł, wciąż była mokra od krwi.
Miał ochotę uciekać stamtąd,
byle jak najdalej.
Ale nie, on musiał szukać. Nie
mógł się poddawać, przecież… była jeszcze nadzieja...
Ruszył wzdłuż murów zamku.
Zręcznie omijał uśpione mandragory, drgające diabelskie sidła i inne ziółka
Sprout, w dalszym ciągu gotowe zaatakować wszystko, co się poruszyło. Aż
wreszcie go zobaczył. Leżał w cieniu, prawie niezauważalny, gdyby nie jadowita tentakula
zbliżająca się do niego z jakąś dziwną łakomością w posuwistych ruchach. Teodor
Nott wyjął różdżkę.
– Spieprzaj. Znaczy, szlag by cię, Drętwota!
Powoli zbliżył się do martwego
chłopaka. Jego ręce i nogi były ułożone pod nienaturalnym kątem, okulary
przekrzywione, a trawa wokół głowy zabarwiona szkarłatem. Teodor spojrzał w
górę. Skrzywił się.
– Cholera jasna, Matt! – głos mu
się łamał. – Dałeś się zrzucić z Sowiarnii?
To przecież żałosne…
Upadł przy nim na kolana i po
raz pierwszy zaczął płakać, płakać tak naprawdę, bo żal rozdzierał mu serce.
Długo klęczał przy Matcie. Słońce
wisiało wysoko na niebie, kiedy ktoś wreszcie przyszedł po ciało. Wtedy bez
słowa wstał i zaczął iść przed siebie, krok za krokiem, ledwo rejestrując elementy
otaczającej go rzeczywistości. Zatrzymał się dopiero przy brzegu jeziora – jego
tafla była niepoprawnie przejrzysta i lśniąca. Teodor chwycił różdżkę w obie dłonie.
Złamał ją jednym ruchem: pękła niczym zwykły, nic niewarty patyczek. Z
obrzydzeniem popatrzył na dwa kawałki drewienka złączone już tylko cienkim
włókienkiem włosa jednorożca, po czym zamachnął się i wrzucił je do wody. Obserwował
ich leniwy taniec na jej powierzchni.
– Boże, jak ja nienawidzę magii.
_______________
Nawet nie wiecie, jak bardzo za
tym tęskniłam. Myślałam, że bez blogowania da się żyć, ale to, co widzicie u góry,
jest najlepszym dowodem mojej pomyłki.
W związku z tym potrzebuję
Waszej opinii – chcecie trochę Teodora w moim wydaniu? Chcecie w ogóle jeszcze
coś mojego? Po raz pierwszy to napiszę, ale proszę,
komentujcie, bo bardzo, bardzo potrzebuję znać Wasze zdanie. Rozdział I
jest prawie-prawie gotowy, może uda mi się go wrzucić jeszcze przed moim
wyjazdem na ferie, żebyście mieli więcej tekstu do oceny. Na razie jednak zostawiam
Was z tym.
Z góry dziękuję za każde słówko
i pozdrawiam!
E.
Na Merlina. Czekałam, czekałam i się doczekałam. W dzisiejszych cudnych czasach mimo wszystko niewiele jest blogów, na których można przeczytać coś naprawdę dobrego, z główną postacią - Teodorem Nottem. Jeden Jedyny Wyjątek pochłonęłam w jedną noc, płacząc i śmiejąc się na przemian, więc jestem niemal pewna, że Twoje nowe opowiadanie, będzie równie świetne, co poprzednie. Prolog sam w sobie ciekawi, ponieważ do jasnej ciasnej nie wiem, ani nie mogę domyślić się kim jest tajemniczy Matt, a samo zachowanie Teodora.. cóż jest dość smutne.. szczególnie akapit, w którym przełamuje różdżkę..
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać!
Buziaki,
ka-em
Wreszcie coś! :D
OdpowiedzUsuńProlog jest niesamowicie intrygujący i sporo po nim zastanawiania.... Między innymi to, kim jest Matt? Żadna odpowiedź nie przychodzi mi do głowy, więc trzeba czekać, aż odpowiesz nam na to pytanie w kolejnych rozdziałach...
I oby jak najwięcej Teodora!
Serdecznie pozdrawiam!
Ruciakowa.
Nie wiem co powiedzieć, więc niech będzie to: Teodor <3
OdpowiedzUsuńSuperhipermegastraszniebardzo chcę znowu coś Twojego! Z niecierpliwością czekam na rozdział pierwszy. :)
Dziękuję losowi, że kazał mi dzisiaj zajrzeć na JJW, bo pewnie trafiłabym tutaj wieki później. :D
OdpowiedzUsuńWłaście nic dodać, nic ująć. Prolog zaciekawia do tego stopnia, że znając Twoje umiejętności pisarskie, grzechem byłoby nie czekać na dalsze rozdziały. :)
Zapowiada się, że miejsce akcji nie będzie wyglądało tak, jak w większości blogów z historiami "po wojnie", czyli na siódmym roku, ale w mugolskim świecie.
Ciekawi mnie też postać Matta. Z relacji Teodor-Matt, którą przedstawiłaś, wynika, że byli blisko... Przyjaciele? A może rodzina? W każdym razie na pewno mieli wspólną przeszłość, bo dla byle kogo Teodor nie zrezygnowałby z magii, prawda?
I tak - jak najbardziej chcę Teodora w twoim wydaniu. Właściwie to za każdym razem, gdy czytam ff i pojawia się Nott, porównuję go do Twojego Teodora. Takie spaczenie. xD
Czekam na ciąg dalszy, Ell xx
game-of-panem.blogspot.com
Hie, hie. Akurat w tym wypadku szykuje się dość spory przeskok czasowy ;>
UsuńPięknie dziękuję za opinię i pozdrawiam!
Pisz, chcemy jak najwięcej! ;)
OdpowiedzUsuńProlog jest świetny. Cieszę się, że miałam przyjemność czytać JJW, bo pewnie nigdy bym nie trafiła na twojego kolejnego bloga... Dzięki tobie też pokochałam Teo i mam nadzieję, że tak zostanie :D Tak mnie zaciekawiłaś, że z niecierpliwością będę czekać na next :) Mam pytanko. Czy ten blog też będzie poświęcony Temione? :) Nawet jeśli nie i tak zostaję, ale jestem ciekawa :) Życzę dużo weny i pozdrawiam ^^ <3
OdpowiedzUsuń~Tin
Wcześniej myślałam, czy by Was nie pozostawić w niepewności, ale chyba nie ma sensu ukrywać tego, co i tak się wyda. Tak, NSŻ to Teomione, ale będę skupiać się na postaci Teodora, relacja Nott-Granger zagra drugie skrzypce.
UsuńOjej :) To bardzo fajnie ^^ Niewiele jest takic fanfików o Teo a ja twój pokochałam :) Będę tu wpadać tak często jak na JJW i będę czekać na rozwój wydarzeń. NSŻ nie będzie podobne do JJW, prawda? Liczę na to, że nie :) Chociaż ta sprawa z Katharsis była świetna i pokochałam Teo i Mionę to liczę, że kolejna historia będzie tak zdumiewająco odmienna jak JJW :) Już nie mogę się doczekać rozdziału I kochanie :)
UsuńPozdrawiam :)
No, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Może nie będzie znowu takich fajerwerków jak katharsis, czysta światłość i tak dalej, ale trochę magii na pewno się znajdzie. Tym razem jednak zamierzam postawić na relacje międzyludzkie i bardziej przyziemne problemy, więc tak, NSŻ na pewno będzie się różnić od JJW :)
UsuńBaaardzo się cieszę, że Cię zaciekawiłam i dziękuję za miłe słowa!
Witaj znów, Empatio:)
OdpowiedzUsuńDobra, nie wiem, czy powtarzać pytanie, kim jest Matt, ale cóż, nie będę ukrywać, że mnie zaintrygował, choć jego pięć minut trwało jakieś piętnaście sekund.
No i Teodoooooor. Tęskniłam, ostatnio jakoś bardziej.A skoro chcesz nas uraczyć Teomione, jestem w niebie.
Dobrze się zaczęło, niezbyt wiadomo, co będzie się działo, zainteresowałaś mnie.
Trochę mnie zamurowało, gdy Nott przełamał swoją różdżkę. Co? Zwariował? Ale cóż, koniec wojny, każdy mógłby mieć dość.
Czekam na pierwszy rozdział, a jakże.
Hejka :) No , mi bardzo brakowało Teodora. Stęskniłam się za nim :) Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość o prologu. A więc, prolog jest fantastyczny. jestem nim zachwycona i pod ogromnym wrażeniem :) Bardzo mi prolog przypadł do gustu :) Już nie mogę się doczekać pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Karolina J
Intrygujące :) Już nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału :) Uwielbiam twój styl tak lekki i wciągający. Na chwilę obecną nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńWitam, Empatio!
OdpowiedzUsuńPewnie mnie nie znasz, ale ja doskonale znam Cię z bloga ,,z wyjątku", choć skończyłam go czytać na dziesiątym rozdziale, a kiedy wyzdrowieje zacznę dalej. Mam nadzieję, że gorączka nie odbierze mi trzeźwego myślenia, jak było do tej pory i uda mi się sklecić jakiś sensowny komentarz.
Ten prolog jest naprawdę dobry, bo o ile czuje się tą ciężką sytuację (na końcu miałam łzy w oczach, kocham dobre przedstawienie ludzkiej bezsilności), jest ona taka... odciążająca. Teodor szukał swojego przyjaciela - zakładam, że nim był, w każdym razie - i gdy nie mógł go znaleźć, cierpiał bardziej, niż kiedy dowiedział się, że nie żyje. Ładnie to przedstawiłaś, było w tym dużo lekkości, wciągnęłam się w czytanie bez reszty, ale to może dlatego, że bardzo lubię Teodora jako postać. Uwielbiam tajemniczość, a gdy ktoś umie ją uwydatnić w jego przypadku... w każdym razie, Empatio, jestem twoja. Będę śledzić bloga na bieżąco, czekam na więcej. :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że założyłaś bloga. Kolejnego o tematyce potterowskiej, która chyba jeszcze ci się nie znudziła :) Prolog wyszedł ci ponuro i smutno, mam nadzieję, że właśnie takie uczucia chciałaś nam przekazać. Kurczę, jak bardzo chciałabym czytać już pierwszy rozdział – oby niebawem się ukazał.
Lubię to, że przygarniasz Teodora i opisujesz jego życie, osobę. I to w bardzo konkretny sposób.
Pozdrawiam ciepło,
Perfekcyjna.
Ojeju! Dowiedziałam się o twoim nowym dziele kompletnie przez przypadek! Weszłam na Jeden Jedyny Wyjątek, bo mi się myszka zsuneła i patrzę, a tam informacja o nowym blogu! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam! Znowu Teoś! Mam nadzieję, że będzie taki, jak w Wyjątku. I mam pytanko.. To będzie Teomione, samo o Teodorze, czy jakieś OC?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Tym razem skupimy się na Teodorze, ale wypatrujcie pewnej irytującej Szczoteczki :)
UsuńTak! Tak! Chcemy więcej Teodora! Jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńAle sie ciesze!!! Empatia do nas wróciła i to jeszcze z Teodorem w roli glownej. Bardzo sie ciesze, bo widm,ze to polubię, a prolog mnie tylko w tym potwierdził.nawet hesli bedzie mnie denerwować. I ciesze sie,ze bedziesz pisać bardziej z jego perspektywy. Tl moze nyc ciekawe. Czyzby właściwa akcja miała miec miejsce e czasach pokoju? Hm.to moze byc ciekawe. Kim jest Matt? Na poczatku miałam wrażenie,ze moze kimś wiecej niz przyjacielem,ale skoro ma byc o Teomione, to chyba nie... Z niecierpliwoscia czekam na pierwszy rozdział i zaptaszam na nowosc ba zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńKocham Teodora w twoim wydaniu. Bardzo tęskniłam za twoimi tekstami, mimo że tamtym opowiadaniem złamałaś mi serce.
OdpowiedzUsuńWszystko jedno, co napiszesz, i tak będę to czytać.
Pozdrawiam!
Po pierwsze, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś. I oczywiście, że chcę Teodora w Twoim wydaniu - jak można by było nie chcieć? : D
OdpowiedzUsuńProlog spełnił swoją funkcję - zaciekawił, zdecydowanie. Nie chodzi mi nawet o fakt, że drażni mnie niewiedza, kim jest Matt (wcale nie jestem niecierpliwa, no skąd, ;D) Raczej o samą postać Teodora. Po przeczytaniu chce się go bliżej poznać, poznać jego historię. To dobrze rokuje, nie uważasz? haha. Czekam więc z niecierpliwością na rozdział pierwszy, : )
Nie czytałam Twoje poprzedniego bloga, ale tego mam zamiar śledzić od początku :).
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog! Taki tajemniczy i zachęcający, by zostać tu na dłużej i poznać całą historię.
Bez owijania w bawełnę - kupiłaś mnie..
Pozdrawiam,
Promise
Uchuuchuuchu :D Czekałam na Twoje nowe opowiadanie. Poprzedniego bloga przeczytałam i wracałam kilkukrotnie do niego. Świetnie piszesz więc smutno mi było z myślą, że zaprzestałaś tego. Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńMei :D
Bardzo ciekawy początek, kolejne Teomione jeśli tak to już je uwielbiam. Dużo weny ci życzę.
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNie mylisz się, jeszcze się nie znamy 😊 przeczytałam epilog Wyjątku i postanowiłam odwiedzić Twój nowy blog. Wybacz, ale ilość rozdziałów na JJW przeraziła mnie i narazie odpuszczę sobie czytanie tamtego bloga.
Koniec pieprzenia o niczym, przechodząc do meritum, zaciekawiłaś mnie. Pierwszy raz spotkałam się z Teo w roli głównej i już go kocham. Dlatego też przechodzę dalej, bo Prolog bardzo zachęcający :)
Zaciekawiłaś mnie i to bardzo. Dawno nie przeczytałam prologu na blogspocie z taką lekkością. Jutro, a może jeszcze dzisiaj zabiorę się za czytanie kolejnych rozdziałów. Mam przeczucie, że będą równie wciągające co zapowiedź.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Zapomniałam wspomnieć, że ujął mnie szablon w swojej prostocie i bardzo spodobały nazwy kart. No nie mam się do czego przyczepić!
UsuńJejuś, boskie! *O* Nareszcie jakiś porządny blog o Teo! <3 Kocham go, a tak rzadko pojawia się w fanfiction. :( A jaki oryginalny pomysł! Czysto krwisty czarodziej nienawidzi magii i złamał swoją różdżkę... Jak czytałam opis jego rozpaczy nad przyjacielem, to aż zachciało mi się płakać...
OdpowiedzUsuńNo prolog bardzo mi się podoba :) Chce duzzzzzzzzo Teosia bo się za nim stęskniłam od wyjątku... Lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńEuforia
Wspaniały prolog. Z resztą nic dziwnego, to w końcu Twoja robota <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i lecę czytać dalej,
E.