Teodor źle
skojarzył fakty i przez jedną koszmarnie długą chwilę myślał, że Draco ma na
myśli dziecko swoje i Charlie, z którą poszli do Chimery. Potem jednak do
uzyskanej przed sekundą informacji dołożył inne fakty, z czego uzyskał
przyczynę zmieniających się ostatnio jak w kalejdoskopie nastrojów Astorii – a
sugerował przecież ciążę! – i szybko się uspokoił. Gdyby Malfoy już nie był
pijany, pewnie Nott otworzyłby szampana, postanowił zostawić to jednak na kiedy
indziej. Zamiast tego ewakuował przyjaciela do łóżka, a sam przesiedział w
kuchni do świtu z paczką papierosów i jeszcze jedną herbatą. Słońce wstawało, gdy
on dopiero zasypiał.
Brudek obudził
go niecałe trzy godziny później. Teodor, nienaturalnie rozbudzony, z
wdzięcznością przyjął od niego wielki kubek parującej kawy i poszedł do pokoju
gościnnego, w którym ulokował przyjaciela. Draco leżał na łóżku w dokładnie
takim stanie, w jakim go zostawiono – rozczochrany, w wymiętym ubraniu, no, i
lekko obśliniony.
– Malfoy! – zawołał
nad nim Teodor. – Malfoy, jest po siódmej!
Draco najpierw
się skrzywił, jęknął, a dopiero później rozwarł z trudem powieki.
– Nie drzyj
się… – wymamrotał, osłaniając oczy ramieniem. – Że niby która jest?
– Dziesięć po
siódmej.
– Jest sobota?
– Wtorek,
mistrzu.
Draco zaklął
siarczyście i zwlókł się z łóżka. Poczłapał za Teodorem do jadalni, narzekając
pod nosem na tępy ból głowy.
– Zabini tak
cię wypuścił z Chimery? – spytał Nott, kiedy już usiedli przy stole i zabrali
się za obfite śniadanie naszykowane przez Brudka. – Powinieneś dać mu w pysk.
Draco nie
odpowiedział, chłeptając łapczywie wodę z wysokiej szklanki. Teodor pomyślał,
że blondyn może tego później żałować, ale nic nie powiedział.
– Przepraszam
za wczoraj – wymamrotał Malfoy. Przejechał dłonią po twarzy. – Nie mogłem
wrócić do domu.
– Co, adres
zgubiłeś?
Draco w
odpowiedzi wypił duszkiem kolejną szklankę wody i wbił tępy wzrok w talerz z
pomidorami.
– Pokłóciłem
się z Astorią.
Teodor uniósł
brwi.
– Czyżby
powiedziała ci, że będziesz tatusiem, ale niekoniecznie ona jest w ciąży?
– Zamknij się,
Nott, to nie jest śmieszne – warknął Draco i z roztargnieniem zmierzwił sobie
włosy. Dla Teodora obserwowanie skacowanego przyjaciela było wyjątkowo zabawne.
– Wiesz dobrze, że nie zdradziłbym Astorii, to poniżej mojej godności.
Gospodarz
wpatrywał się w niego beznamiętnie, sącząc powoli kawę.
– Więc o co
chodzi?
– Ona jest w ciąży – rzekł z naciskiem
Draco. – O to chodzi. Mówiłem ci, że nie widzę się w roli ojca.
Teodor oparł
głowę na zaciśniętej pięści.
– Jakoś mnie
to nie dziwi, twoje dziecko miałoby przekichane – stwierdził. – Co jej powiedziałeś?
– Właśnie to –
odparł Draco. – Spanikowałem, a jeszcze ona ryczała, trzęsła się, ryczała…
Puściły mi nerwy i wyszedłem. Poleciałem z powrotem do Chimery. Zaraz po tobie
wyszła Charlie, więc później też ja. Potem Astoria… i znowu wylądowałem u Zabiniego.
No i tutaj.
Teodor
westchnął i podsunął Malfoyowi koszyk z chlebem.
– Jedz, przed
ósmą muszę być u Granger.
Dopił kawę,
wstał, po czym poszedł do kuchni odnieść naczynia. Zanim jednak przekroczył
próg jadalni, doszedł go cichy głos przyjaciela:
– Kazałem jej
usunąć to dziecko. – Teodor powoli się odwrócił. Na twarzy Dracona nie pozostał
ślad emocji, zupełnie jak wtedy, gdy mówił mu, że musi załatwić coś pilnego, a
tak naprawdę szedł do Pokoju Życzeń… – Powiedziała, że tego nie zrobi. Dopiero
wtedy wyszedłem.
Teodor patrzył
na niego przez chwilę, po czym zacisnął dwa palce u nasady.
– Jesteś upośledzony
życiowo, Malfoy.
Wyszedł.
Choć Draco
przez prawie dwa lata był śmierciożercą, złe traktowanie kobiety nigdy nie
wchodziło w grę, a on sam instytucję małżeństwa traktował bardzo poważnie.
Lucjusz Malfoy nie był wzorem przykładnego męża i rzadko okazywał Narcyzie
ciepłe uczucia, ale synowi wpoił, że do żony trzeba mieć szacunek i absolutnie
nie ma mowy o przekraczaniu pewnych granic. Jednak mimo że Teodor znał Dracona,
nie mógł wyrzucić z głowy obrazu blondyna stojącego nad drobną, skuloną,
zapłakaną Astorią, krzyczącego, że to absurd i że on nie może zostać ojcem.
Rozbijającego wazon na ścianie w chwili, kiedy ona odmawia pozbycia się
problemu. Trzaskającego głośno drzwiami bez zamiaru rychłego powrotu do żony.
Teodor był
prawie pewien, że jego wizja daleko odbiega od rzeczywistości, lecz i tak nie
zmniejszało to zniesmaczenia zachowaniem Dracona. Nie chodziło nawet o to, co
powiedział, a o to, że zostawił Astorię samą. Nie miał pojęcia, jak sam
zachowałby się w takiej sytuacji, ale wiedział jedno – pewnych rzeczy się po
prostu nie robi.
Przy Fontannie
Magicznego Braterstwa każdy z nich poszedł w swoją stronę. Teodor bez słowa, bo
nie miał Malfoyowi nic do powiedzenia.
Drzwi do
gabinetu Granger były otwarte, a ona sama zmieniała kwiaty w wazonach. Gdy
tylko usłyszała kroki w poczekalni, wyszła Teodorowi na spotkanie.
– Dzień dobry
– powiedział pierwszy, kładąc torbę na biurku.
Hermiona
założyła ręce na piersiach i oparła się o futrynę.
– Dzień dobry.
– Po tonie jej głosu Teodor już wiedział, co usłyszy za chwilę. – Dziękuję za
dokumenty z Archiwów.
– Nie ma za
co.
– Nott. –
Teodor ledwo powstrzymał się od wywrócenia oczyma. Granger brzmiała zupełnie
jak za czasów Hogwartu, gdy ganiła pierwszaków za bieganie po korytarzach. Niech
jeszcze odejmie punkty Slytherinowi. – Dobrze, że wieczorem zajrzałam do
Ministerstwa, inaczej w ogóle nie dostałabym tych papierów. Zignorowałeś mnie.
Och, był
pewny, że dostanie po głowie. Jednak po tym, co usłyszał od Malfoya, nie miał
ochoty na wysłuchiwanie nagany za złe zachowanie.
– Przepraszam
– powiedział prawie ze skruchą. – Zapomniałem.
Hermiona zmrużyła
oczy.
– Niech ci się
lepiej nie zapomina. – Zerknęła na zegarek na nadgarstku. – Za pół godziny
rozprawa, bądź gotowy.
Zniknęła w
gabinecie.
Teodor
westchnął, zdawszy sobie sprawę, że chłód w jej głosie szarpnął jakąś strunę w
jego sercu.
Na lunchu
przysiadł się do Dracona, który tylko obrzucił go ponurym spojrzeniem i nie
odezwał się.
– Jesteś
obrażona, dziewczynko?
– Wsadź sobie
te żarciki…
– Malfoy,
jesteś wkurzony, bo nie poklepałem cię z uśmiechem po ramieniu i nie
powiedziałem: „Masz rację, nie bierz odpowiedzialności za to, co masz w
spodniach” – przerwał mu Nott, celując w blondyna oskarżycielsko widelcem. – Udowadnianie
męskości jeszcze się nie skończyło.
Draco zaklął
szpetnie, a potem jeszcze raz, a potem zacisnął pięści, jakby miał zamiar
przyłożyć Teodorowi.
– Udajesz mądrego,
chociaż nigdy nie byłeś w takiej sytuacji – warknął. Jego niebieskie oczy
ciskały gromy. – Nie wiesz, co to znaczy być mężem ani mieć nad głową widmo
ojcostwa, na które nie jesteś gotowy!
– Jesteś
idiotą, bo zostawiłeś ją samą – odparł spokojnie Teodor. – Ty polazłeś się
urżnąć, a ona co? Nawet whisky nie może się napić. Nie zdziwię się, jeśli będą
czekały na ciebie walizki pod drzwiami.
Draco chwycił
się za głowę i pociągnął mocno za platynowe kosmyki.
– Nie dorzucaj
mi, Nott – mruknął. – Przez ciebie czuję się jeszcze gorzej.
– Należy ci
się. Pomyśl o takiej zimnej wódce albo o…
– Zamknij się.
Gdy kilka
minut później Teodor zobaczył Burke’a w korytarzu prowadzącym do kantyny, problem
Malfoyów gdzieś uciekł, a powrócił dylemat, czy powiedzieć Hermionie o
wczorajszym spotkaniu z nim w atrium. Początkowo miał zamiar poinformować ją o
swoich przypuszczeniach, ale kiedy ta skończyła go rugać, postanowił uniknąć kolejnej
szansy na dostanie opieprzu, tym razem za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Teodor
omiótł spojrzeniem Ottona rozmawiającego przyciszonym głosem z jakąś kobietą,
wysoką i smukłą, i z pewnością nie do końca zadowoloną z tożsamości swojego
rozmówcy. Patrzyła mu prosto w oczy, ale na jej twarzy malował się wyraz
znudzenia. Teodor dałby sobie rękę uciąć, że już kiedyś ją widział, jak nie w
jego towarzystwie, to na pewno gdzieś indziej.
Postanowił nie
mieszać szefowej w zagadkę Departamentu Tajemnic, a informacji poszukać na
własną rękę.
Wróciwszy na
swoje piętro, okazało się, że w poczekalni ktoś już czekał. Nie na Hermionę, a
na niego. Astoria była blada, chyba jeszcze szczuplejsza niż ostatnio, a jej
błękitne oczy lśniły od łez.
– Dobrze, że
jesteś – westchnęła na widok Teodora. – Nie miałam się do kogo zwrócić.
Gdyby to nie
była ona, Nott już by zripostował, pytając, czy nie ma przyjaciół i czy to dlatego
biega wypłakać się do kumpla swojego męża. Jednak nie mógł tego powiedzieć
Astorii, której drobne dłonie drżały, a spojrzenie wypełniała ufność. Już po
raz któryś złapał się na tym, że sam jej widok rozbija go i pewnie gdyby
poprosiła o coś niewykonalnego, natychmiast powziąłby wszelkie starania, by to
zrobić.
– Co się
dzieje? Jezu, ale nie płacz – jęknął, kiedy kilka łez popłynęło po jej
policzkach. – Może usiądź.
Astoria przycupnęła
na skraju jednego z krzeseł, wyprostowana jak struna jakby gotowała się do
ucieczki. Teodor usiadł obok niej, modląc się w duchu, by nie wpadła w
histerię.
– Widziałam
Dracona w atrium – wymamrotała. – Wyglądał na zmęczonego. Nie wiesz, gdzie
dzisiaj spał? Bardzo się o niego martwiłam, kiedy nie wrócił na noc.
Niemożliwe, by
nawet po jego słowach wciąż mówiła o nim z taką troską.
– Był u mnie.
– Więc pewnie
już wiesz o wszystkim.
Astoria spuściła
wzrok, a Teodor nie mógł uwierzyć, że Malfoy mógł tak okropnie potraktować
kogoś tak kruchego i delikatnego jak ona.
Zdołał tylko
kiwnąć głową na potwierdzenie jej słów.
– Jest na mnie
wściekły – dodała, jakby to było oczywiste.
– Nie, to nie
tak – rzekł pospiesznie Teodor. – Nie jest zły na ciebie, bo nie ma zresztą o co, po prostu… to wszystko go
zaskoczyło. Kompletnie się nie spodziewał.
– Ja też nie!
– odpowiedziała i znowu parę łez skapnęło na jasną sukienkę. – Myślałam, że to
ponury żart, bo rozmawialiśmy z Draconem o dzieciach i ustaliliśmy, że to
jeszcze nie ten czas. Ale nie sądziłam, że zareaguje aż tak gwałtownie! Że
każe… że każe mi… że…
Ukryła twarz w
dłoniach. Teodor pomyślał, że to chyba ten moment, kiedy powinien ją przytulić
czy coś, ale nie był w stanie się poruszyć. Nie chciał ciągnąć tego tematu ani nie
mógł powiedzieć, że Malfoy zachował się jak dupek, bo to była sprawa, którą
powinni załatwić sami. Zamiast tego siedział, czekając, aż Astoria się uspokoi.
Kiedy znów na niego popatrzyła, wyglądała jak zbity szczeniak.
– Jak myślisz…
Jak myślisz, Teodorze, wyrzuci mnie? Jeśli do niego pójdę? – spytała niepewnie.
Nott miał
ochotę położyć jej dłonie na ramionach i potrząsnąć nią, patrząc głęboko w
oczy, by ogarnęła się i przestała przejmować się tak bardzo Draconem, a
pomyślała o sobie.
Ale potem
stwierdził, że chyba tak wygląda miłość, więc ograniczył się do zrobienia
wymownej miny.
– Jeśli cię
wyrzuci, to ja go wyrzucę. Przez okno.
Astoria
uśmiechnęła się delikatnie, smutno, co znów rozbiło na chwilę Teodora. Akurat
wtedy z gabinetu wyszła Hermiona, która uniosła brwi na widok niecodziennego
gościa.
– Nott…?
– Już pójdę –
pisnęła Astoria, wstając z miejsca. Miętosząc w palcach torebkę, zaczęła
wycofywać się z poczekalni. – Do widzenia.
– Idź. I
gratuluję! – rzucił za nią Teodor, nim zniknęła w korytarzu. Wstał ciężko z
krzesła. Hermiona patrzyła na niego podejrzliwie. – No co?
– Czy to była
żona Malfoya?
– Tak.
– Miała płacz
na końcu nosa.
– Mnie w to
nie mieszaj. – Teodor usiadł za biurkiem i zaczął rozglądać się za
przygotowanymi dla Granger wcześniej papierami. – Jeśli ich małżeństwo się
rozpadnie, to nie przeze mnie. Trzymaj.
Hermiona
szybko przeglądnęła zawartość teczki.
– Dzięki. Nie
rób więcej za poradnię małżeńską, tylko zajmij się pracą, dobrze?
Zamknęła się w
gabinecie, nim Teodor zdążył odpowiedzieć. Przez głowę przemknęło mu, że
jeszcze dzisiaj przed osiemnastą zostanie zwolniony.
Teodor nie
został jednak zwolniony, natomiast grubo po osiemnastej wciąż siedział w pracy,
ponieważ nie mógł dokopać się do dokumentów sprzed dziesięciu lat dotyczących
nierozwiązanej sprawy zabójstwa charłaka we wschodniej Anglii. Podejrzewał, że
w szafkach nie Chris zrobiła bajzel, a udało się to Jake’owi podczas jego
krótkiego urzędowania. Kiedy już odnalazł zaginione papiery, pobojowisko wokół
niego przypominało krajobraz po wojnie. Zajął się więc żmudnym sprzątaniem
bałaganu, pilnując chronologii i kolejności alfabetycznej kolejnych teczek i
segregatorów. Siedzącego po turecku na podłodze zastała go Hermiona.
– Nott? Co ty
tu jeszcze robisz? – spytała ze zdziwieniem. – Myślałam, że już wyszedłeś.
Teodor wyłonił
się zza biurka.
– Bawię się w
archeologa.
Nie
odpowiedziała, ale wiedział, co pomyślała: że za wszelką cenę chce się
zrehabilitować w jej oczach. Sam nie był pewien, czy to prawda.
– Idę po kawę,
chcesz też? – spytała Hermiona. Teodor uniósł brwi, bo przecież jeszcze nie tak
dawno dopiero co przekonywała się do cudownego smaku czarnego złota.
– Nie za późno
na kawę? Nie będziesz spała w nocy.
Jej oczy
wyraźnie mówiły, że i tak tego nie planowała.
– Uroki pracy
w Ministerstwie.
Teodor
skończył roboty porządkowe dopiero czterdzieści minut później. Ogarnął biurko,
wetknął długopisy do kubka, naskrobał ostatnie dwie notatki i posłał je do
sąsiednich departamentów, tak by rano czekały już na adresatów. Początkowo
chciał zahaczyć o Dracona i spytać, jak mają się sprawy, ale teraz była mała
szansa, że jeszcze zastanie go w biurze. Postanowił więc zajrzeć przed wyjściem
do Granger. Zapukał i nie czekając na odpowiedź, wszedł do jej gabinetu.
Hermiona siedziała za biurkiem otoczona dokumentami, samoprzylepnymi
karteczkami i kolorowymi zakreślaczami, a przed nią leżał otwarty Kalendarz. Jedynym
źródłem światła była lampka na biurku.
Teodor miał
się tylko pożegnać, ale gdy ujrzał jej twarz w tym ciepłym blasku, zamknął za
sobą drzwi.
– Wszystko w
nim zapisujesz? – Uśmiechnął się ironicznie.
– Wszystko. –
Teodor opadł na krzesło dla interesantów. – Dzięki temu mam wolną głowę.
– To po co ci
asystent? – spytał zaczepnie.
– Do chodzenia
po dokumenty do archiwów.
Mówiła to z
powagą, ale kąciki jej ust drżały.
Wiedział, że
jeszcze długo mu tego nie daruje.
– Nie męczy
cię takie życie według planu? – spytał znów. Zdjął torbę przez głowę i rozsiadł
się wygodniej. – Żadnych odstęp, ciągła kontrola czasu, zarezerwowana każda
minuta z doby.
– Lubię mieć
kontrolę. – Hermiona wzruszyła ramionami, przejeżdżając palcem po brzegu kubka.
– Nie lubię niespodzianek. Chcę być zawsze przygotowana.
– Ale jeśli
zakładasz, że plan nie ulegnie zmianie, a tak nagle się wydarzy, już nie jesteś
przygotowana – zauważył Teodor. – Wtedy twoja teoria pada, bo nie jesteś w
stanie być przygotowaną na wszystko.
Znowu
wzruszyła ramionami. Dopiero teraz zauważył, jak bardzo jest zmęczona.
– Staram się
unikać niespodzianek jak tylko mogę. Tak jest łatwiej, Teodorze. Bezpieczniej.
– Zapisujesz
nawet długość trwania porannego prysznicu? – zdziwił się, pochylając nad
biurkiem. Hermiona zmarszczyła brwi i zatrzasnęła Kalendarz. – Granger,
oszalałaś? Tak się nie da żyć!
– Nikt ci nie
każe – odparła zimno. – Nott, tak jest dobrze i nie mieszaj się w moje sposoby
planowania sobie życia. Dopóki nie zawalam spraw służbowych, nie masz co prawić
mi kazań.
Teodor miał
szczerą ochotę spytać, jak sobie radzi ze sprawami prywatnymi, ale koniec
końców uznał, że to nie jest odpowiedni moment. Wiedział, co powiedziałby pan
Robinson. Nie drażnij lwa. Zamiast
tego przyjrzał się dokumentom rozrzuconym na blacie.
– Nad czym
pracujesz?
– Sama jeszcze
nie jestem pewna – przyznała i upiła łyk na pewno chłodnej już kawy. – Nie chcę
na razie wtajemniczać w to innych ludzi z departamentu…
– W tym
Burke’a? – wtrącił Teodor, uśmiechając się przebiegle.
– W tym
Burke’a, tak. W ciągu ostatnich tygodni miały miejsce trzy incydenty z
czarnomagicznymi przedmiotami i mugolami w roli głównej – wyjaśniła. Odgarnęła
z czoła niesforny kosmyk, który wymknął się ze schludnego upięcia. Teodor
przyłapał się na tym, że sprawdza obecność pierścionka na jej serdecznym palcu.
– Jeśli dołączymy do tego antykwariat, w którym pracowałeś, oraz Srebro Aleksandra,
mamy cztery przypadki. Nie wiem jeszcze, czy miały ze sobą związek, ale choć
wcześniej zdarzały się podobne sytuacje, nigdy z taką częstotliwością.
– Dlaczego nie
oddasz tej sprawy do zbadania naszym?
– Chcę się tym
zająć sama. – Na jej twarzy malowała się determinacja. Teodor wiedział, skąd
ona wynikała. Granger sama była mugolką, w której żyłach płynęła magia, więc
wszystkie ataki w jej byłym świecie odbierała bardzo osobiście. – Przynajmniej
na razie. Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić, pomyśleć…
Zasłoniła
buzię dłonią, tłumiąc ziewnięcie. Teodor wstał i przerzucił torbę przez ramię.
– Pomyśl nad
tym w domu, Granger – poradził. – Albo najlepiej jutro, bo ta kawa chyba wcale
ci nie pomaga.
– Poczekaj. –
Sięgnęła do torebki stojącej obok nogi krzesła i wyciągnęła z niej książkę, na
pierwszy rzut oka bardzo starą i zniszczoną. Obeszła biurko, po czym wręczyła
ją Teodorowi, który z rozbawieniem zauważył, że jego szefowa była boso, bez
szpilek jeszcze niższa niż zazwyczaj.
– Po co mi to?
– Lektura na
dobranoc. – Brązowe oczy Hermiony błyszczały, albo z rozbawienia, albo ze
zmęczenia.
– Ojciec chrzestny to idealna pozycja na
noc. – Zachichotała. – A ty co masz?
Jej uśmiech
nieco zbladł.
– To. –
Wskazała kciukiem za siebie na biurko zasłane papierami. – Dialogi są
porywające.
Teodor po raz ostatni
na nią spojrzał, po czym wycofał się z gabinetu.
– Dobranoc.
– Dobranoc,
Teodorze.
Już na
korytarzu przyjrzał się Ojcu chrzestnemu
i włożył go do torby. Przyzwyczaił się do tego, że dostaje od Granger kilka
tomów tygodniowo, najczęściej prozy, ale zdarzyło się parę razy, że wcisnęła mu
poezję, jak na przykład Szekspira. Nie wszystkie jej propozycje były w stu
procentach trafione w jego gust, jednak zdecydowaną większość ocenił pozytywnie
(Szekspira na mocną szóstkę). Później długo o nich rozmawiali, zupełnie jakby
to były lekcje angielskiego w mugolskiej szkole, na których omawiali
poszczególne utwory. Lubił dzielić się z Granger swoimi spostrzeżeniami, a
jeszcze bardziej lubił patrzeć na nią, gdy zachwycała się zawiłościami fabuły
lub charakterologią bohaterów.
Teodor w ogóle
lubił na nią patrzeć. Często i długo. Zwłaszcza z góry, kiedy spoglądała na
niego swoimi dużymi oczyma i marszczyła śmiesznie nos, bo się w czymś nie
zgadzali. Albo kiedy dreptała po gabinecie boso w jednej z tych swoich garsonek,
zapominając na chwilę o wysokim stanowisku – tak jak kiedyś, chyba w szóstej
klasie, w hogwarckiej bibliotece siedziała bez butów na okiennym parapecie,
kompletnie zapomniawszy o otoczeniu. Wtedy też ją obserwował, tylko przez
chwilę, potem wrócił do własnych zajęć. Wtedy należeli do różnych domów i
myślał o niej jak o przemądrzałej Szczotce, zdolnej, lecz bardziej od tego
wkurzającej.
Ale wtedy
oboje byli inni.
_______________
Do oceny
pozostawiam, czy wyszłam z wprawy.
Skończyłam
matury, na wszelkie pytania chętnie odpowiem, a z ciekawostek mam jedną: na
ustnym polskim powołałam się na Wyjątek i zdałam. Matura to bzdura!
Buziaki.
ojejciu... niesamowite. Teodora zawsze było mi mało, zawsze taki normalny, zawsze taki kochany... nawet, kiedy coś nabroi albo zrobi nie tak. Hermiona jest idealna, właśnie tak szkolna, surowa, ale nie wroga. Draco jak zawsze nieodpowiedzialny, kto inny musi ponosić konsekwencje jego czynów. I Astoria. Nareszcie coś pozytywnego, a nie opis jej jako pustej idiotki, mocno stereotypowy. Uwielbiam Twoje postaci, są rzeczywiste i nieprzerysowane. Niecierpliwie czekam na duuuuuuuuuuuuuuużo więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
PS. Nie wyszłaś z wprawy ani troszkę :D
Cieszę się, że wreszcie pojawił się rozdział. Jest świetny :)
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na następny
ZPomnialam troche, ale ten rozdział co nieco mi przypomniał. O tym okropnym Burke'u i o tym, zd Hermiona nie jest zbyt szczęśliwa z Ronem. Za to zdziwiło mnie, ze dzieli sie książkami beletrystycznymi z Teodorem, nie pamiętałam, czy to było wczssniej wspomniane, ale kiedy go strofuje i traktuje, jakby była dziesięć lat starsza , to teochę nie pasuje :p tylko ze ona wlasnie taka jest. Trzeba sie do niej przebić. Teodor coraz bardziej jest gotowy to zrobic
OdpowiedzUsuńDraco zareagował strasznie. Jeszcze gdyby nie zdecydował sie na małżeństwo, ale tak...? Jak mógł jej cos takiego powiedzieć? Astoria faktycznie musi go niesamowicie kochać. Mam nadzieje, ze sie ten Malfoy ogarnie. Ja rozumiem przerażenie, ale zachował sie wręcz okrutnie.
Technicznie niezłe, choc niektóre Zdania miały dziwna konstrukcje, szczegolnie wbiło mi sie pamięć to z Chris nieskładająca jakichś dokumentów-chyba trzy razy je czytałam, by zrozumieć, co chciałaś nim prEkazac.
Czekam na następny post i zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com ponadto zapraszam takze na konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com
Ja też właśnie wracam do życia, dziś postawiłam ostatnią kropkę pod licencjatem :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś, ale okazuje się, że nie pamiętam połowy wątków :( Będę zatem czytała jeszcze raz.
O rozdziale powyżej powiem: Z wprawy nie wypadłaś. Dalej lekki styl, ładna akcje, nie za szybko. Błędów nie zauważyłam :) Tęskniłam z Teodorem z Twojego wydania. :)
Pozdrawiam,
Farfocel.
Dobra, jestem na świeżo z całością, mogę powiedzieć śmiało, że cały czas piszesz tym samym lekkim stylem z czystym sumieniem ;)
UsuńO matko!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
Trochę się wkurzałam, trochę śmiałam (kalendarz Granger! haha) i kilka razy siedziałam przed ekranem z otwartymi ustami nie wiedząc jak mam reagować. Świetnie grasz na emocjach czytelnika wciągając go całego do swojej opowieści.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i pozdrawiam!
CISSY
W końcu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wyszłaś z wprawy. Cieszę się, że wróciłaś, bo mimo dwuletniej przerwy nadal pamiętałam o Wyjątku i Szczycie. Taka jestem sentymentalna.
Żeby tak zapisywać, ile trwa poranny prysznic? Przeraża mnie trochę ta perfekcyjna Hermiona! Wolałam tę w wieku szkolnym, choć myślę, że ta perfekcja nie potrwa za długo (ach, miłość). Urzekło mnie to, że Granger daje Nottowi lektury na wieczór. (W dodatku Ojciec Chrzestny, yass). I że chodzi przy nim na boso, gdy nikt inny tego nie widzi. Ogólnie zwykle to, co pisałaś miało urok, i cieszę się, że nadal ma. Z uwag to tylko tyle, że Malfoy miał szare oczy, o ile dobrze pamiętam, bo Harry'ego Pottera nie czytałam dobre parę lat.
I uszanowanko za odwagę na maturze!
Zajrzałam na chwilę, patrzę a tu nowy rozdział, radość wielka. To dziwne, ale mam nadzieję, że Malfoyowie się pogodzą i urodzi się mały Scorpius. Rozdział jak zawsze super. Czekam na kolejne. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że wróciłaś ^^
OdpowiedzUsuń