28 marca 2015

4.

Szanowny Panie Nott,
Żartowałem.

Teo,
Byłem pewny, że prędzej czy później Astoria do Ciebie przyjdzie – tym bardziej cieszę się, że przyjąłeś jej zaproszenie. Mam nadzieję, że nie stchórzysz w ostatniej chwili. Chciałbym pokazać Ci nasz dom, nie mieszkamy już w rodzinnej posiadłości, za dużo tam czarn nieprzyjemnych wspomnień. Malownicza okolica, pod Londynem, dostałeś zresztą adres. Trafisz bez problemu.
Liczę na to, że docenisz także zawartość mojej piwniczki. Powinna przypaść Ci do gustu.

Draco Malfoy

Ależ z Ciebie żartowniś, hoho.

Wpadnę. Zobaczę. Wyjdę.
Więcej z Tobą nie piję.

T. N.

Teodorze,
Mam nadzieję, że nie miałeś nieprzyjemności w związku z zarekwirowaniem przeze mnie tamtej biżuterii. Dałam ją do obejrzenia znajomemu, który potwierdził nasze przypuszczenia: to Srebro Aleksandra. Bardzo dobrze, że je zabrałam, bo choć z ametystem niewiele mogłoby zdziałać, to mimo wszystko czarna magia i mugolski antykwariat tworzą złe połączenie.
Mam również nadzieję, że zdecydowałeś się zaprzyjaźnić z Herculesem Poirot. Agatha Christie miała naprawdę lekkie pióro i niebanalne pomysły. Pamiętam, że jej książki były jednymi z pierwszych, po które sięgnęłam, kiedy wkroczyłam w wiek –nastu lat. Zafascynowały mnie od pierwszych stron. Kiedy już przebrniesz przez tę parę lektur, przejdziemy do Szekspira albo Tolkiena i jego hobbitów – wybieraj.
Teraz ja zajmę się Twoją literacką edukacją.

Hermiona G.

Hermiono G.,
1. Pan Robinson prawie mnie posiekał. Wcisnąłem mu bajeczkę o oddaniu biżuterii do czyszczenia, ale z trudem przeszła. Straciłem całe zaufanie, które budowałem przez miesiące pracy. Jego żona jest dość poważnie chora, przez co ostatnio zostawiał antykwariat praktycznie wyłącznie pod moją opieką – wczoraj przyszedł o dwunastej i do osiemnastej nie spuszczał mnie z oka. Przydałby się duplikat tej biżuterii.
2. Przyznaję to niechętnie, ale spałem dzisiaj dwie godziny. Czy potrzebujesz szerszej wypowiedzi na temat Herculesa?
I z dwojga złego wybieram Szekspira. Nie przepadam za poezją, ale tych bzdur o orkach i hobbitach po prostu nie zdzierżę.
Czy Ty nie masz życia, Granger? Albo nachodzisz mnie w pracy, albo zasypujesz listami. W dodatku Twoja sowa jest niedokarmiona – właśnie wyjadła połowę mojego śniadania. Piękny dowód troski o zwierzęta.

T. N.

PS Pamiętasz, jak wczoraj wspominałaś o badaniach Chilijskiego Instytutu? Masz może jakieś artykuły, notatki? Cokolwiek?

Tak wyglądała piątkowa korespondencja Teodora, której ani się nie spodziewał, ani na którą z początku nie miał zamiaru w ogóle odpowiadać. Zdecydował się to zrobić głównie po to, by móc wysłać z powrotem do piekła dwa ptaszyska wyżerające mu wszystko ze stołu.
Z pierwszym listem poszło gładko – krótki, zwięzły, zawierający tylko to, co potrzeba. Napisanie drugiego zajęło więcej czasu, a wszystkiemu winny był postscriptum, nad którego umieszczeniem wahał się tak długo, że sowa Granger zdążyła do reszty zająć się owsianką (czego Teodor nie spodziewał się po jakiejkolwiek sowie). Walczył ze sobą parę minut, ponieważ tak naprawdę nie chciał dopisywać niczego takiego, nie chciał w ogóle zaprzątać sobie głowy wilkołactwem czy nawet kamieniami szlachetnymi, jednak… za czasów Hogwartu zawsze interesowały go wszelkie przemiany ciała, nawet jeśli były związane z przypadłością taką jak likantropia. W końcu jednak przemógł się, pióro szybko zaznaczyło lśniącą ścieżkę na papierze, a on nawet nie spojrzał więcej na treść wiadomości, tylko zwinął ją w rulonik i przywiązał do nóżki sowy. Raz kozie śmierć.
Nie spodziewał się jedynie, że odpowiedź dostanie tak szybko.
Był już w antykwariacie – i całe szczęście, że sam! – gdy przez otwarte okno wleciała do środka pierzasta kulka, trzymająca w szponach grubą, brązową kopertę. Siadła na biurku przed zaskoczonym Teodorem i upuściła mu na podołek przesyłkę. Przyczepiony był do niej list od Hermiony.

Teodorze,
Żaden problem. Dzisiaj wieczorem będziesz mógł oddać panu Robinsonowi jego drogocenny skarb. Gdyby wiedział, przed czym go ochroniliśmy, dałby Ci podwyżkę.

W tym momencie Teodor wywrócił oczami. Oczywiście, powiem mu, że jego piękne błyskotki mogły pozbawić kogoś głowy, ale spokojnie, moja znajoma czarownica uratowała sytuację.

Och, to wspaniale! Postaram się poszukać czegoś u siebie w biblioteczce albo chociaż podrzucić Ci jakieś tytuły, które powinny Ci się spodobać. Jeśli chodzi o Tolkiena, to ja osobiście bardzo go lubię. Szczegółowość świata, który stworzył, jest naprawdę godna podziwu. Czasem lubię myśleć, że też był czarodziejem i po prostu stworzył alternatywę własnej rzeczywistości, ale niestety, nic takiego nie miało miejsca. Albo Tolkien dobrze się ukrywał. Nieważne – ważne, że był geniuszem, a spuścizna, którą po sobie pozostawił, przetrwa wieki.
A Greta… Jest świetną dostarczycielką, ale lubi jeść i niestety nic na to nie poradzę. Nie pozwalaj jej podjadać, proszę. I tak jest za gruba.

Co do badań – tylko tyle udało mi się znaleźć. Miałam zawirowanie w pracy i to jedyne teksty, o których wiedziałam, gdzie szukać. Gdybyś chciał więcej, od razu daj znać.

Hermiona

„Tylko tyle”? Chyba „aż tyle”! Jeśli Granger nie miała czasu, a i tak udało jej się znaleźć taką ilość materiałów, to Teodor zaczął zastanawiać się, ile papierów by dostał, gdyby trafił na jej dzień wolny.
Napisał krótką notkę z podziękowaniem i czym prędzej odpędził sowę, nim ktoś wszedł do antykwariatu. Nie mógł się jednak powstrzymać, by choć nie zerknąć do koperty. Rozerwał ją i wyjął pierwszy lepszy papierek. Trafiła mu się stronica z „Proroka Codziennego”. Do Teodora uśmiechał się łysiejący mężczyzna w okularach i laboratoryjnym fartuchu. Pod nim widniał nagłówek głoszący: Czy chorzy na likantropię już niedługo będą mogli spać spokojnie PODCZAS PEŁNII? Serce Notta zabiło szybciej. Długo spoglądał na postać ruszającą się na fotografii, na coś, czego tak długo nie oglądał, a co jednocześnie było tak znajome, tak boleśnie znajome… Czując, że zaczyna żałować swojej prośby, wrzucił kartkę z powrotem do koperty, po czym wpakował ją na samo dno torby.

Po powrocie do domu zignorował Brudka, który usłużnie zaproponował mu zdjęcie butów i kurtki. Nie mogąc już się powstrzymać po całym dniu odmawiania sobie nawet zerknięcia na przesyłkę od Granger, pognał do salonu, a skrzat w ślad za nim. Rzucił torbę na ławę przed kominkiem, niemal wyrwał z niej kopertę, aż wreszcie opróżnił ją z całej zawartości. Brudek dostrzegł, że zdecydowanie łączyła się ona z magią, na co pisnął z podniecenia.
– Paniczu Teodorze! – zaskrzeczał. – Czy to… czy to…
– Uważaj, bo się zapowietrzysz – mruknął chłopak. – Przynieś mi papierosy, leżą na szafce w jadalni. I filiżankę kawy. Albo od razu kubek, ten duży, ze… ze złotym zniczem na boku.
Brudek prawie w podskokach pobiegł spełnić polecenie.

Teodor półleżał na kanapie, zaciągając się dymem. Za ucho wetknął sobie ołówek, jak zwykł robić w szkole podczas szukania materiałów do kolejnych esejów. Z uwagą czytał wypowiedź jednego z chilijskich naukowców na temat wpływu kolejnych faz księżyca na właściwości kamieni szlachetnych, kiedy Greta przecisnęła się przez uchylone okno i podleciała do ławy. Zostawiła na niej duplikat ametystowej biżuterii, zamknięty w dokładnie takim samym pudełku jak oryginał, wraz z dołączonym do niego listem.

Teodorze,
Dostałeś to, o co poprosiłeś: trochę wiadomości z naukowego światka i ochronę przed gniewem swojego pracodawcy. Chcę jednak czegoś w zamian…

Proszę państwa, tak oto zachowuje się przykładny Gryfon: wyzysk przede wszystkim.

…Mianowicie chcę odpowiedzi na jedno pytanie. I liczę na to, że nie okaże się zbyt dużym wysiłkiem jako zapłata za te drobne przysługi.
Co takiego się wydarzyło, że postanowiłeś zrezygnować z magii? Wybacz, ale nie wierzę w szok powojenny trwający sześć lat, w ciągu których na pewno miałeś przynajmniej parę okazji do zakupu nowej różdżki. Nie chcę wyciągać z Ciebie tego, czego za nic nie chcesz wyjawić, liczę jednak na odrobinę szczerości. Zwłaszcza że do listy przysług mogłabym również dopisać pożyczenie Ci książek.

Hermiona Granger

Teodor spochmurniał. Znając ciekawość Granger, mógł spodziewać się takiego pytania. Postanowił zjeść kolację, podświadomie odwlekając moment sporządzenia odpowiedzi. Przeżuwał powoli kolejne kawałki jagnięciny, rozmyślając nad tym, co mógł powiedzieć tej wścibskiej Lwicy. Owszem, mógł nie odpisywać wcale, ale wtedy naraziłby się na kolejne odwiedziny w antykwariacie albo co gorsza – w domu. Już sobie wyobrażał, co by się działo, gdyby odkryła obecność skrzata domowego u kogoś, kto teoretycznie zerwał wszelkie więzi z czarodziejskim światem. Posypałyby się oskarżenia o hipokryzję, o pomówieniach o wykorzystywanie magicznych istot nie wspominając. Pamiętał to durnowate stowarzyszenie WESZ czy jakiejś innej PCHŁY. Och, co by się działo…
Powrócił do salonu, tym razem z papierosem oraz kieliszkiem wina. I wziął się do pisania.

Granger,
Żeby zrozumieć moje powody, najpierw musi do Ciebie dotrzeć jedna prosta prawda: ludzie, tacy zwykli ludzie, chodzący w dzień na osiem godzin do pracy, a wieczorami oglądający telewizję, są podli.
Czy owa prawda już do Ciebie dotarła? Jeśli nie, to powtórzę: ludzie to padlina.
Myślę, że już jesteś gotowa na kolejną prawdę: skoro zwykły John Smith to kawał drania, to pomyśl, kim staje się John Smith posiadający różdżkę. Nie, Granger, nie możesz o tym myśleć, bo już nie żyjesz – bo cholerny John Smith właśnie zdecydował, że to Ty masz umrzeć.
Czarodzieje myślą, że są władcami świata, bo znają magię, bo panują nad otaczającym ich światem i są w stanie w dużym stopniu zawładnąć innymi ludźmi. Sami nadają sobie status Boga. Biorą się za decydowanie o życiu i śmierci, stąd wojny, awantury, niesnaski. Sami je na siebie ściągają. Ba! Na siebie oraz na innych, często kompletnie niewinnych.
Czarny Pan chciał oddać świat we władanie czarodziejów i zobacz, ilu zdobył zwolenników; to byli wszyscy ci, którzy nie mieli odwagi na głos wypowiedzieć swoich myśli. Znalazł się ktoś robiący to za nich, więc za nim poszli. Poszłoby więcej, gdyby nie Potter.
Czy już rozumiesz, Granger, dlaczego postanowiłem się od tego odciąć? Magia, zamiast otwierać przed nami niezliczone możliwości, zamyka nasz umysł, nakierowuje go tylko na jedno myślenie: że możemy wszystko. A to największe głupstwo, jakie możemy sobie zakodować i za nim podążać.

Usatysfakcjonowana?

T. N.

Kiedy odłożył pióro, spojrzał z nagłym niesmakiem na papiery leżące na ławie. Był pewny, że gdyby w kominku płonął ogień, spaliłby je wszystkie, łącznie z własnymi notatkami. Zamiast tego wypuścił Gretę z odpowiedzią i poszedł na górę, jak najdalej od wilkołaków, zaklęć wiążących składniki w Wywarze Tojadowym oraz wszystkiego, co przypominało mu znienawidzone życie.

Rano, jak się spodziewał, czekała na niego Greta.

Teodorze,
Nie wiem, skąd wzięło się u Ciebie takie negatywne nastawienie, ale wiem jedno: jest zupełnie błędne. Musiałeś poznać wielu nieciekawych ludzi, skoro masz takie mniemanie o ogóle. Uważam, że nie powinieneś wszystkich przekreślać ani wkładać ich do jednego worka z napisem „ŹLI, NIE TYKAĆ, FUJ”. Każdy jest inny, każdy jest wyjątkowy na swój sposób, nie istnieje ktoś idealny, owszem, ale przecież ma w sobie pierwiastek dobra, który automatycznie przeszkadza mu w byciu padliną. Nie, absolutnie nie zgadzam się z tym określeniem.
Zgadzam się natomiast z tym, że czarodzieje pozwalają sobie na za dużo. W Ministerstwie Magii pracują nad ustawą o zwiększeniu ograniczeń dotyczących stosowania magii w obecności małoletnich czarodziejów, którzy jeszcze w nieodpowiedni sposób postrzegają rzeczywistość. Ważne jest, by uczono młode pokolenia, że my, jako społeczność posiadająca większe udogodnienia w związku z czarami, powinniśmy wręcz pomagać mugolom, aniżeli ich dręczyć. Co się tyczy wewnątrzspołecznościowych konfliktów – ich się nigdy nie uniknie, Teodorze. Wojna z Voldemortem była wynikiem dojścia do głosu szaleńca, który przez swoje kontakty z mroczną magią wywierał ogromny wpływ na konkretne grupy ludzi. To nie była wina ogółu, że poszła za nim niczym baranki za swoim pasterzem. W tej bajce to on był wilkiem w owczej skórze od samego początku.
Czy magia zamyka umysł? Nie powiedziałabym. Przypomnij sobie, czego uczyliśmy się w Hogwarcie, na eliksirach warzyliśmy płynną śmierć, na numerologii za pomocą cyfr odczytywaliśmy dzieje przeszłości, McGonagall pokazywała, jak wiele można zrobić ze swoim ciałem. Wiesz, co tak naprawdę wtedy Cię ograniczało? Mury szkoły. Dopiero poza nimi zaczyna się prawdziwa przygoda.
Nie tęsknisz za tym czasem? Za ocenami, biblioteką, posiłkami w Wielkiej Sali? Ja bardzo.

Hermiona G.

Na to Teodor już nie odpisał. Bez słowa wyszedł z domu, pozwalając Grecie dokończyć za niego śniadanie.

***

Teodor zagwizdał przeciągle.
– No, Malfoy, dorobiłeś się.
Razem z Draconem stali przed czarnym BMW, lśniącym w zimnym świetle lamp garażowych.
– Astoria uwielbia zgłębiać tajniki „sztuczek mugoli” – wyjaśnił Draco z nieco skwaszoną miną. – Jeździ metrem, chodzi do koleżanki oglądać telewizję, a ostatnio zażyczyła sobie samochód, tylko nie taki, jaki mają w Ministerstwie. Ona chciała bez polepszaczy. Zwykły, chamski samochód.
– Tylko nie mów, że zapisała się na kurs prawa jazdy…
– W zeszłym tygodniu.
– Moje kondolencje, Malfoy.
Draco prychnął.
– Merlinie, ta wariatka zamierza rozbić się na drodze, ale pralki nadal boi się używać.
Poszli z powrotem na górę. Dom młodego małżeństwa był jasny, przytulny i całkiem duży, choć mniejszy od rodzinnej posiadłości, w której Teodor kiedyś często gościł. Nott podejrzewał, że wystrój to zasługa Astorii, ponieważ nie posądzał Dracona o wybranie do salonu tapet z delikatnym, kwiatowym motywem. Przyjemnie się w nim przebywało, zwłaszcza kiedy miało się pewność, że piwnice to nie lochy do przetrzymywania krnąbrnych gości.
U Malfoyów również pracował skrzat domowy. Miał na imię Gratek i wyglądał całkiem porządnie, choć w opinii Teodora nie tak gustownie jak Brudek. Chłopak ucieszył się w duchu, nie dostrzegłszy na nim ran po ewentualnych karach za niesubordynację. Kiedy wszedł za Draconem do hallu, z jadalni wysunęła się Astoria. Miała na sobie prostą, niebieską sukienkę, a dzięki czarnym balerinom jej krok był pewny i zdecydowany. Uśmiechnęła się promiennie na widok mężczyzn.
– Świetnie, że jesteście, Gratek już podaje do stołu.
 Pieczeń okazała się wyśmienita, podobnie jak wino, na które po niezbyt długich namowach skusił się Teodor.
– Właściwie to trochę mnie zainspirowałeś – wyznała nieśmiało Astoria, kiedy skrzat podał deser. – Twoja decyzja o odejściu z naszego świata była takim… impulsem, dzięki tobie bardziej zainteresowałam się życiem mugoli i odkryłam, że wiele ich wynalazków jest naprawdę imponujących.
Teodor zerknął dyskretnie na Dracona, który posłał mu spojrzenie mówiące: „To normalne, bez paniki”. Utkwił więc wzrok w delikatnej twarzy Astorii.
– Moi rodzice zawsze tępili niemagicznych, teraz tego kompletnie nie rozumiem. Jestem przeciwna podziałom i bardzo bym chciała, by nasze dzieci wychowywały się w atmosferze przyjaznej mugolom i szla… znaczy, oczywiście, mugolakom – poprawiła się szybko, a na jej policzki wstąpiły rumieńce. Draco parsknął śmiechem w swój pudding.
– To… bardzo szlachetne – stwierdził Teodor. – Podobno lubisz jeździć metrem – dodał, na co od razu się rozweseliła.
– O tak, metro jest wspaniałe!
Z ożywieniem opowiadała o swoich doświadczeniach związanych z komunikacją miejską, a Teodor żałował, że nie ma pod ręką kartki i długopisu, bo wiele z jej sformułowań było wartych zapisania.
– …i wtedy powiedziała, że więcej nie pojedzie tym okropieństwem. Antymugolska małpa.
Po obiedzie przeszli do salonu. Nott pochwalił dobór ładnych mebli z jasnego drewna, które później okazały się bardzo wygodne.
– Planowałam jeszcze zakup telewizora, ale za dużo magii w powietrzu – poinformowała go z żalem Astoria. Teodor wiedział, o czym mówiła, bo w swoim domu wciąż miał ten problem. – Tylko w garażu można by postawić jakiś sprzęt.
Draco dolał mu wina i poczęstował cygarem, przez co został od razu zaatakowany za zasmrodzenie nowych zasłon. Obu Astoria wyrzuciła na taras. Teodor nie poczuł się potraktowany nieelegancko, wręcz przeciwnie: cieszył się, że zachowują się jak starzy, dobrzy znajomi, bez ograniczeń i oporów wynikających z dobrych manier. Wcześniej obawiał się o Astorię, bo wiedział o rygorystycznych zasadach panujących u Greengrasów. Okazało się inaczej – lubił ją coraz bardziej.
Wieczór był ciepły i bezchmurny, na niebie błyszczały jasno drobne punkciki. Draco zaciągnął się, wpatrując się w dal. Teodor wyraźnie widział jego twarz w świetle wypadającym z salonu.
– Zawsze myślałem, że bardziej interesowała cię Dafne – powiedział cicho. – Nigdy bym nie pomyślał, że skończysz z Astorią.
Draco uśmiechnął się kącikiem ust.
– Ja też nie – przyznał. – Astoria sprawia wrażenie głupiutkiej i zbyt… delikatnej, ale właśnie chyba o to chodzi: nie mam pojęcia, co tak naprawdę w niej widzę, a mimo to poprosiłem ją o rękę.
– Czyli bez aranżowania?
– Bez – przytaknął Draco. Strzepnął popiół na trawę. – Od dawna nie pozwalam już rodzicom wkraczać w moje życie.
– Och, dojrzałeś – zadrwił Teodor.
– Zaraz ci przyłożę.
– Przy Astorii nie jesteś taki gwałtowny.
Ostrzegam cię.
Nott tylko zaśmiał się w odpowiedzi. Przez dłuższą chwilę palili w ciszy, aż wreszcie znów odezwał się Draco.
– Zabini miał wczoraj do ciebie wpaść, ale w piątek zrobili mu nalot na klub i coś poszło nie tak – powiedział poważnie, opierając się o kamienną barierkę.
– Co za szkoda – mruknął Teodor. – Czyżby tym razem nie przyszła do niego ładna urzędniczka?
– Możesz się śmiać, ale zrobiło się naprawdę poważnie. Podobno wykryli jakieś nieścisłości w rachunkach za energię, chyba ma to związek z mugolami.
– Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o galeony albo o mugoli – westchnął Teodor. – Chyba jakoś się z tego wykręci?
Po minie Dracona zrozumiał, że niekoniecznie.
– Może tak, może nie. Rano wysłał sowę, że z Chimerą wszystko w porządku, gorzej ma się sprawa przyszłego kasyna.
– To od początku był głupi pomysł. Kto normalny otwiera kasyno na Pokątnej?
– Ktoś, kto poznał moją żonę. Blaise wprawdzie jej nie lubi, uważa ją za głupią i pustą tylko dlatego, że ma w planach otworzenie sklepu z ubraniami, coś jak Malkin na Pokątnej. Astoria zresztą też uważa go za „łajdaka i zbereźnika”, ale gdy kiedyś u nas był, nauczyła go grać w pokera. Zainteresował się mugolskimi grami karcianymi, odkrył, że istnieje coś takiego jak kasyno… Nieważne, w każdym razie nie chodzi o samą ideę, tylko o pozwolenia. Ta głupia szlama z Ministerstwa robi problemy, jakieś pierdu-pierdu o sumieniu i moralności…
Teodor zgasił cygaro w popielniczce podsuniętej mu przez Dracona.
– Jaka szlama?
Malfoy skrzywił się z niesmakiem.
– Nowa szefowa Departamentu Przestrzegania Prawa, Hermiona Granger, na pewno ją pamiętasz…
Teodor pamiętał ją zaskakująco dobrze.

Gdy tylko przekroczył próg domu, pognał na górę, odpędziwszy od siebie Brudka. Było grubo po północy, ale on nie miał zamiaru się kłaść. Najpierw musiał coś sprawdzić.
Wszedł do jednej z sypialni dla gości, małego, skromnego pokoju o zimnych, szarych ścianach i zniszczonym parkiecie. Przez prawie osiemnaście lat to właśnie było jego królestwem. Na łóżku zamiast zwykłej, szmaragdowej kapy leżała narzuta w złote znicze. Po biurku walały się szkolne podręczniki, słowniki runów, albumy pełne fascynujących zdjęć przemian organizmów… Dno szafy zasłane było pergaminami, piórami, kałamarzami. Kiedyś na oknie stała klatka z sową… Teraz pomieszczenie stało się martwe, tak jak cała reszta domu.
Teodor podszedł do komody i gwałtownie otworzył ostatnią szufladę. Przez prawie pół minuty stał bez ruchu, przyglądając się jej zawartości. Do jego umysłu napłynęły wspomnienia z poprzedniego dnia, kiedy dotykał tych książek jakby były najdroższymi skarbami, z rosnącym pragnieniem rozczytywał ich zawartość, strona po stronie, kiedy wpadł jakby w trans i nawet nie zauważył, że dawno minęło południe i powoli zbliżał się wieczór. Standardowa księga zaklęć, stopień 7, Eliksiry dla zaawansowanych, Oblicz nieobliczalne: numerologia… A obok nich smukłe, podłużne pudełko z maleńkim nazwiskiem G. Ollivander.
Teodor przełknął z trudem ślinę, zanim wziął je do ręki. Musiał, musiał sprawdzić, czy ona rzeczywiście tam jest, czy nie wyśnił sobie tego wszystkiego, czy rzeczywiście to zrobił… Powoli zsunął wieczko. Nie ogarnęły go emocje takie jak dzień wcześniej, kiedy wszedł do sklepu Ollivandera i nagle poczuł, dosłownie poczuł wibracje powietrza, przyciąganie tych wszystkich różdżek… Jego była hebanowa, trzynastocalowa, z włóknem ze smoczego serca. Długo jej szukał, ale gdy wreszcie znalazła się w jego dłoni… To było jak eksplozja. Jakby nagle odnalazł starą znajomą, która teraz razem z nim cieszyła się z ponownego spotkania. Nie chciał jej wypuścić, nawet kiedy zaczęła wypuszczać z siebie cały wodospad iskier. Patrzył na nią z ekscytacją małego dziecka, z przypływem radości, jakiej nie czuł już dawno. Wiedział, że sklep opuszcza ktoś zupełnie inny, ktoś, kto otrzymał dużo więcej, niż zasłużył.
A potem wrócił do domu, spanikował, schował różdżkę w komodzie i więcej do niej nie zajrzał.
Aż do tamtej chwili.
– Coś kojarzę. I co z nią?
– Tej szlamie ubzdurało się…
On tej szlamie zawdzięczał to, co czuł wczoraj, i to, co działo się z nim teraz. Usiadł na łóżku z pudełkiem na kolanach. Powoli wyjął z niego różdżkę, zimne drewno dotknęło skóry, i odszukał w pamięci najprostsze zaklęcie. Wziął głębszy oddech.
Lumos.
Słowo smakowało słodko, układało się znajomo na języku, a jego brzmienie drażniło przyjemnie uszy. Najwspanialszy był jednak efekt, który dało wypowiedzenie go na głos. Koniec różdżki rozjarzył się, na meble padło niezwykle jasne, błękitnawe światło. Teodor nie mógł oderwać od niego wzroku. Po prostu siedział, wpatrując się w nie otępiały i czując, jak w jego gardle narasta krzyk, gotowy, by wyrwać się na zewnątrz.

Zgasło światło, drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem. Podręczniki odnalazły swoje dawne miejsce na biurku: ułożone w równy stosik czekały na ponowne użycie. Obok nich spoczął plik papierów; z samego wierzchu uśmiechał się łysiejący naukowiec.
Zaś pudełko leżące w ostatniej szufladzie komody było puste.
_______________
Problemy zdrowotne się skończyły, mam już laptopa po tygodniowej awarii, jest weekend – wszystko to złożyło się na publikację rozdziału czwartego. No i na zmianę szaty graficznej, która, mam nadzieję, przypadła Wam do gustu.
Nie wiem, kiedy powinniście spodziewać się ciągu dalszego; może jeszcze przed Wielkanocą uda mi się coś naskrobać, ale nie mogę niczego obiecać. Gdybyśmy już się nie zobaczyli, życzę Wam spokojnych Świąt, smacznego zająca, mokrego sianka i kolorowego Dyngusa! Czy jakoś tak.
Buziaki.

Empatia

20 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Świetny rozdział. Czekałam na niego zniecierpliwiona i tu takie zaskoczenie :)
    Będę musiała go jeszcze raz przeczytać żeby sobie wszystko poukładać w głowie.
    Lubię Twojego Teodora i jestem troche zaskoczona końcówką.
    Tymczasem czekam na kolejny rozdział i weny mnóstwa życzę.
    Pozdrawiam
    nothing.

    [miedzy-palcami]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ponownie ja :)
      Przeczytałam jeszcze raz i poczułam usilną chęć do podzielenia się tym co czuje :D
      Bardzo podobała mi się korespondencja pomiędzy Teo i Hermioną. Bardzo fajnie pokazałas ich charaktery w tych listach. Do tego zabójcza wymiana listów z Malfoyem (uwielbiam to). Podoba mi sie zakochanie Astorii w "sztuczkach mugoli" no i ostatnim akapitem mnie zabiłaś :D
      Teo kupił nową różdżkę, nie powiem, zaskoczyłaś mnie.
      Myślałam, że dłużej pobędzie "mugolem", ale nie przeczę, że to ma sens. Jednakze liczyłam na to, że jeszcze troche się będzie trzymał swojego postanowienia.
      Jakby na to nie patrzeć dzięki Hermionie wraca do swiata czarodziei, co było nieuniknione.
      Tymczasem czekam na kolejny rozdział, wesołych świąt.
      Pozdrawiam
      nothing.
      [miedzy-palcami]

      p.s. Nowy szablon jest cudowny, jak do tej pory mój ulubiony :D

      Usuń
  2. No to ja rozumiem! Tak czułam, że utrzymując kontakt ze Ślizgonami i Hermioną, Nott nie wytrzyma długo bez magii. :) Zaintrygowała mnie postać Astorii. Pierwszy raz spotykam się z jej przyjazną wersją, muszę się do tego przyzwyczaić. :D Rozdział - jak zawsze - świetny. Najbardziej przypadło mi do gustu zakończenie. Cieszyłam się jak dziecko razem z Teodorem, kiedy dotknął po tak długim czasie nowej różdżki. :)
    Z okazji Wielkanocy życzę Ci wesołego jajka, mokrego Dyngusa, bla, bla, bla.
    Trzymaj się! DarkLight ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię wymianę korespondencji pomiędzy bohaterami. Hermiona nie da się tak łatwo zbyć, biedny Teodor. Przynajmniej mają jakąś rozrywkę.
    Palący Nott wciąż tak samo mocno do mnie przemawia. On w ogóle jest taki fajny w tym opowiadaniu.
    Chyba zaczynam lubić Malfoya, nie wydaje się być kimś ze złymi zamiarami. Przynajmniej taką mam nadzieję. Astoria do niego pasuje.
    Końcówka trochę mnie zaskoczyła, ale muszę przyznać, że cieszę się z takiego obrotu spraw. Ciekawe, co dalej z tego wyniknie.
    Udanych świąt czy coś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a szablon jak najbardziej mi się podoba. Ten Max...

      Usuń
    2. Ten Teodor będzie bardzo podobny do tego z JJW, więc niech nie zdziwią Was podobieństwa typu nałóg palenia, zainteresowanie transmutacją i tak dalej...
      A za opinię bardzo dziękuję i pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Począwszy od cudnej wymiany korespondencji pomiędzy Hermioną, a Teodrem, zahaczając o kochanych Malfoy'ów, kończąc na.. tej magicznej scenie.
    Mało brakowało, a łezka zakręciłaby mi się w oku. Nie mogę przestać się uśmiechać przez końcówkę tego rozdziału. Naprawdę czekam na jeszcze więcej, bo po raz kolejny pokazujesz, jak świetnie potrafisz opisać emocje i uczucia. To tak, jakby dorosły rodzic wsiadał ponownie na rower, obserwując, jak dziecko dostaje swój pierwszy pojazd. To tak, jak dla kobiety, która urodziła, smak kawy po wielu miesiącach.

    ..bo najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.

    Dziękuje, kochana.
    Ta część jest po prostu cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szablon cudny! Stęskniłam się za Twoim Teodorem. Ogólnie za twoim pisaniem, bo dopiero niedawno zaczęłam czytać NSZ (nie wiem czemu) Zaczęłam również czytać po raz drugi JJW, bo za bardzo pokochałam tamto opowiadanie, a sama myśl o nim sprawia, że chce mi się płakać... Czekam z niecierpliwością na piaty rozdział, a tymczasem idę dalej czytać Wyjątek :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. directionerka11229 marca 2015 20:59

    Szablon jest boski tak samo jak rozdział, Teoś wrócił do magii, korespondencja z Hermioną. Na Wielkanoc życzę ci smacznego jajka, szczęścia, weny, cudownych świąt z rodziną, zdrowia i mokrego Dyngusa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Korespondencja wprost idealnie wkomponowała się w resztę tekstu. Często w fanowskich opowiadaniach listy są albo pomijane, albo zupełnie nie pasują do reszty. A tobie udało się połączyć wszystko w harmonijną całość. A końcówka wprost cudowna, taka liryczna.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. korespondencja genialna. Najlepszy kontrast miedzy listem Teodora do Malfoya a granger. Genialny. Cieszę się jak cholera, ze Teodor wyjął ten różdżkę. Jake szczescie, ze jednak jej nie złamał. Myślę, ze nie potrafił tego zrobic. Myśle, ze moze sam nie wiedziec, co to tak naprawde skusiło do powrotu do magii..l w jego słowach tłumaczących własna deczje było tyle goryczy, jakby miał juz ze sto lat, myślę,ze winił magię za tragedie, jakie go sptokaly, i potrzebował,, zeby ktoś mu przypomniał, iż to sami czarodzieje wybierają, czy magia jest dobra czy zła. Że to wlasnie magia jest jego pasją. Ciesze sie oczywisci, ze Granger się do tego przyczyniła, ale chyba najlepsze jest to,ze tak naprawdę swiat czarodziejki i mugolski grnialńir sie tutaj łącza i to ńie tylko na przykładzie tej dwójki, ale i np. Andromedy. Nawet draco jest bardziej promugolski i jakiś taki e miare ludzkichoc wkurzył mnie tym tekstem o Hermionie. No coz, muszę przyznac, ze jestem ciekawa, jajkie beda dalsze kroki Teodora, kiedy juz znow poczuł własna magię. Z niecieprliwoscia czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  9. " Pieczeń okazała się wyśmienita, podobnie jak wino, na które po niezbyt długich skusił się Teodor" - po niezbyt długich czym? :D
    Ja, podobnie jak Teodor, lubię Astorię coraz bardziej, wydaje się ciekawą, sympatyczną postacią. A, no i nie lubi Blaise'a. Polać jej!
    Rozdział jest po prostu świetny, bardzo przypadł mi do gustu. Uwielbiam pisać listy moich bohaterów i próbować oddawać ich styl, osobowość, co tobie się udało - zapalona do ratowania świata Hermiona, oszczędny w słowach i okazywaniu uczuć Teodor. Śliczne.
    Szablon ładny, ale poprzedni dużo bardziej przypadł mi do gustu; nie chodzi mi tylko o css, ale i o postać na zdjęcie - niby w tamtym szablonie był ten sam facet, ale nie było widać mu twarzy, która, moim zdaniem, nie jest wcale twarzą Teodora:(
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. No bardzo ciekawe :)
    Wilkołactwo może zostać wyleczone? Czy to po prostu eliksir, który nie pozwoli się przemienić? - nie ważne to i tak bardzo fascynujące.
    Nie spodziewałam się takiej wrogości Teodora do magi, jego postrzeganie w pewien sposób jest zrozumiałe, jednak nie powinien wszystkich pakować " do jednego worka ", każdy jest inny i każdy postąpi inaczej w danej sytuacji.
    Mam przeczucie, że dzieki Hermionie Teodor wróci do magi, może nie od razu ale wróci, a moje przypuszczenie potwierdziła końcowa. Nie myślałam, że Teo ma różdzke, kupił kolejną czy klamal o jej złamaniu.
    Do następnego
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam korespondencję między Hermioną, a Teodorem. Teksty są ciekawe, niebanalne i intrygujące. Dokładnie tak samo, jak w JJW. '*'
    Swoją drogą, Granger wydaje się trochę irytująca i nic dziwnego, że tak denerwuje Notta, ale chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
    Bardzo lubię Malfoya, jest inny niż zawsze. Raczej brak złych zamiarów, w pełni odseparowany od rodziców, no i nie zachowuje się jak arystokratyczny dupek. Astorię uwielbiam. Jest sympatyczna i wcale nie taka głupiutka! No i nie lubi Zabiniego, do którego nie jestem już taka przekonana. Mam wrażenie, że coś knuje. Coś, co raczej nie wpłynie na korzyść Teodora.
    Wracając do głównego bohatera, złamał różdżkę, chciał żyć bez magii, ale trzymał inną w szufladzie? To oznacza, że nigdy nie miał zamiaru rezygnować z niej do końca, takie mam wrażenie. Bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw, chociaż Nott jako mugol też mi się podobał. :)
    Pozdrawiam
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się, już od prologu wiedziałam, że historia przypadnie mi do gustu ^^ Jest tylko jedno "ale... dlaczego mam wrażenie, że wszyscy tutaj bohaterowie maja w sobie dwie, przeciwstawne osobowości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... to jest dobre pytanie. Rozwiniesz to troszkę? c:

      Usuń
  13. "Musiałeś poznać wielu nieciekawych ludzi, skoro o masz takie mniemanie o ogóle" - jedno "o" i spacja za dużo. Ale jak na razie mam niewiele do poprawiania, Empatio, znacząco się poprawiło. :)
    Jestem zawiedziona... Prolog pojawił się w lutym, a ja dopiero 2 kwietnia dowiedziałam się, że wróciłaś do blogosfery z kolejnym wspaniałym tworem o Teodorze Notcie!
    Niemniej, wciągnęłam dotychczas spisaną historię na dwie raty, począwszy od wczoraj wieczorem, z przerwą na sen, w którym nie mogłam się opędzić od chęci dalszego czytania i skończyłam dzisiaj... Jeśli chodzi o treść to jestem nie tyle usatysfakcjonowana, o ile zaskoczona poprawnością i - mimo że zawsze lubiłam Twój pisarski styl i uważałam go za nad wyraz dojrzały - jeszcze większą dojrzałością i trafnym przemycaniem opisów, które nie są w nadmiarze i nie męczą, a jednak nie jest ich znowu tak mało. Oby tak dalej!
    Z poprawnościowym pozdrowieniem,
    Farfadeta :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślałaś, żeby pisać książkę?
    Poważnie, byłabym pierwsza w kolejce w księgarni, nawet gdybym musiała czatować pod sklepem, żeby ją dostać na samym początku :)
    Uwielbiam <3
    Pozdrawiam,
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  15. No no zaczyna się rozkręcać:) czyżby teoś wracał do magicznego świata? Szczerze przywiązałam się bardzo do wyjątku i żadne opowiadanie mnie nie ciekawiło a teraz coś się zmienia:)
    Pozdrówka, Euforia<3

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się także o niespamowanie. Fuj.

Razem?

Na nagłówku jest Emma Watson, texturę wzięłam od karevalo, a w porządkach pomogły mi instrukcje z Tajemniczego Ogrodu.
Szablon wykonałam sama. Uprasza się o niekopiowanie.