Żartowałem.
Teo,
Byłem pewny, że prędzej czy później Astoria
do Ciebie przyjdzie – tym bardziej cieszę się, że przyjąłeś jej zaproszenie.
Mam nadzieję, że nie stchórzysz w ostatniej chwili. Chciałbym pokazać Ci nasz
dom, nie mieszkamy już w rodzinnej posiadłości, za dużo tam czarn
nieprzyjemnych wspomnień. Malownicza okolica, pod Londynem, dostałeś zresztą
adres. Trafisz bez problemu.
Liczę na to, że docenisz także zawartość
mojej piwniczki. Powinna przypaść Ci do gustu.
Draco Malfoy
Ależ z Ciebie żartowniś, hoho.
Wpadnę. Zobaczę. Wyjdę.
Więcej z Tobą nie piję.
T. N.
Teodorze,
Mam nadzieję, że nie miałeś nieprzyjemności w
związku z zarekwirowaniem przeze mnie tamtej biżuterii. Dałam ją do obejrzenia
znajomemu, który potwierdził nasze przypuszczenia: to Srebro Aleksandra. Bardzo
dobrze, że je zabrałam, bo choć z ametystem niewiele mogłoby zdziałać, to mimo
wszystko czarna magia i mugolski antykwariat tworzą złe połączenie.
Mam również nadzieję, że zdecydowałeś się
zaprzyjaźnić z Herculesem Poirot. Agatha Christie miała naprawdę lekkie pióro i
niebanalne pomysły. Pamiętam, że jej książki były jednymi z pierwszych, po
które sięgnęłam, kiedy wkroczyłam w wiek –nastu lat. Zafascynowały mnie od
pierwszych stron. Kiedy już przebrniesz przez tę parę lektur, przejdziemy do
Szekspira albo Tolkiena i jego hobbitów – wybieraj.
Teraz ja zajmę się Twoją literacką edukacją.
Hermiona G.
Hermiono G.,
1. Pan Robinson prawie mnie posiekał.
Wcisnąłem mu bajeczkę o oddaniu biżuterii do czyszczenia, ale z trudem
przeszła. Straciłem całe zaufanie, które budowałem przez miesiące pracy. Jego
żona jest dość poważnie chora, przez co ostatnio zostawiał antykwariat
praktycznie wyłącznie pod moją opieką – wczoraj przyszedł o dwunastej i do
osiemnastej nie spuszczał mnie z oka. Przydałby się duplikat tej
biżuterii.
2. Przyznaję to niechętnie, ale spałem
dzisiaj dwie godziny. Czy potrzebujesz szerszej wypowiedzi na temat Herculesa?
I z dwojga złego wybieram Szekspira. Nie
przepadam za poezją, ale tych bzdur o orkach i hobbitach po prostu nie
zdzierżę.
Czy Ty nie masz życia, Granger? Albo
nachodzisz mnie w pracy, albo zasypujesz listami. W dodatku Twoja sowa jest
niedokarmiona – właśnie wyjadła połowę mojego śniadania. Piękny dowód troski o
zwierzęta.
T. N.
PS Pamiętasz, jak wczoraj wspominałaś o
badaniach Chilijskiego Instytutu? Masz może jakieś artykuły, notatki? Cokolwiek?
Tak wyglądała
piątkowa korespondencja Teodora, której ani się nie spodziewał, ani na którą z
początku nie miał zamiaru w ogóle odpowiadać. Zdecydował się to zrobić głównie
po to, by móc wysłać z powrotem do piekła dwa ptaszyska wyżerające mu wszystko
ze stołu.
Z pierwszym
listem poszło gładko – krótki, zwięzły, zawierający tylko to, co potrzeba.
Napisanie drugiego zajęło więcej czasu, a wszystkiemu winny był postscriptum,
nad którego umieszczeniem wahał się tak długo, że sowa Granger zdążyła do
reszty zająć się owsianką (czego Teodor nie spodziewał się po jakiejkolwiek
sowie). Walczył ze sobą parę minut, ponieważ tak naprawdę nie chciał dopisywać
niczego takiego, nie chciał w ogóle zaprzątać sobie głowy wilkołactwem czy
nawet kamieniami szlachetnymi, jednak… za czasów Hogwartu zawsze interesowały
go wszelkie przemiany ciała, nawet jeśli były związane z przypadłością taką jak
likantropia. W końcu jednak przemógł się, pióro szybko zaznaczyło lśniącą
ścieżkę na papierze, a on nawet nie spojrzał więcej na treść wiadomości, tylko
zwinął ją w rulonik i przywiązał do nóżki sowy. Raz kozie śmierć.
Nie spodziewał
się jedynie, że odpowiedź dostanie tak szybko.
Był już w
antykwariacie – i całe szczęście, że sam! – gdy przez otwarte okno wleciała do
środka pierzasta kulka, trzymająca w szponach grubą, brązową kopertę. Siadła na
biurku przed zaskoczonym Teodorem i upuściła mu na podołek przesyłkę. Przyczepiony
był do niej list od Hermiony.
Teodorze,
Żaden problem. Dzisiaj wieczorem będziesz
mógł oddać panu Robinsonowi jego drogocenny skarb. Gdyby wiedział, przed czym
go ochroniliśmy, dałby Ci podwyżkę.
W tym momencie
Teodor wywrócił oczami. Oczywiście, powiem mu, że jego piękne błyskotki mogły
pozbawić kogoś głowy, ale spokojnie, moja znajoma czarownica uratowała
sytuację.
Och, to wspaniale! Postaram się poszukać czegoś
u siebie w biblioteczce albo chociaż podrzucić Ci jakieś tytuły, które powinny
Ci się spodobać. Jeśli chodzi o Tolkiena, to ja osobiście bardzo go lubię.
Szczegółowość świata, który stworzył, jest naprawdę godna podziwu. Czasem lubię
myśleć, że też był czarodziejem i po prostu stworzył alternatywę własnej
rzeczywistości, ale niestety, nic takiego nie miało miejsca. Albo Tolkien
dobrze się ukrywał. Nieważne – ważne, że był geniuszem, a spuścizna, którą po sobie
pozostawił, przetrwa wieki.
A Greta… Jest świetną dostarczycielką, ale
lubi jeść i niestety nic na to nie poradzę. Nie pozwalaj jej podjadać, proszę.
I tak jest za gruba.
Co do badań – tylko tyle udało mi się
znaleźć. Miałam zawirowanie w pracy i to jedyne teksty, o których wiedziałam,
gdzie szukać. Gdybyś chciał więcej, od razu daj znać.
Hermiona
„Tylko tyle”?
Chyba „aż tyle”! Jeśli Granger nie miała czasu, a i tak udało jej się znaleźć taką
ilość materiałów, to Teodor zaczął zastanawiać się, ile papierów by dostał,
gdyby trafił na jej dzień wolny.
Napisał krótką
notkę z podziękowaniem i czym prędzej odpędził sowę, nim ktoś wszedł do
antykwariatu. Nie mógł się jednak powstrzymać, by choć nie zerknąć do koperty.
Rozerwał ją i wyjął pierwszy lepszy papierek. Trafiła mu się stronica z
„Proroka Codziennego”. Do Teodora uśmiechał się łysiejący mężczyzna w okularach
i laboratoryjnym fartuchu. Pod nim widniał nagłówek głoszący: Czy chorzy na likantropię już niedługo będą
mogli spać spokojnie PODCZAS PEŁNII? Serce Notta zabiło szybciej. Długo
spoglądał na postać ruszającą się na fotografii, na coś, czego tak długo nie
oglądał, a co jednocześnie było tak znajome, tak boleśnie znajome… Czując, że
zaczyna żałować swojej prośby, wrzucił kartkę z powrotem do koperty, po czym
wpakował ją na samo dno torby.
Po powrocie do
domu zignorował Brudka, który usłużnie zaproponował mu zdjęcie butów i kurtki.
Nie mogąc już się powstrzymać po całym dniu odmawiania sobie nawet zerknięcia
na przesyłkę od Granger, pognał do salonu, a skrzat w ślad za nim. Rzucił torbę
na ławę przed kominkiem, niemal wyrwał z niej kopertę, aż wreszcie opróżnił ją
z całej zawartości. Brudek dostrzegł, że zdecydowanie łączyła się ona z magią,
na co pisnął z podniecenia.
– Paniczu
Teodorze! – zaskrzeczał. – Czy to… czy to…
– Uważaj, bo
się zapowietrzysz – mruknął chłopak. – Przynieś mi papierosy, leżą na szafce w
jadalni. I filiżankę kawy. Albo od razu kubek, ten duży, ze… ze złotym zniczem
na boku.
Brudek prawie
w podskokach pobiegł spełnić polecenie.
Teodor
półleżał na kanapie, zaciągając się dymem. Za ucho wetknął sobie ołówek, jak zwykł
robić w szkole podczas szukania materiałów do kolejnych esejów. Z uwagą czytał
wypowiedź jednego z chilijskich naukowców na temat wpływu kolejnych faz
księżyca na właściwości kamieni szlachetnych, kiedy Greta przecisnęła się przez
uchylone okno i podleciała do ławy. Zostawiła na niej duplikat ametystowej
biżuterii, zamknięty w dokładnie takim samym pudełku jak oryginał, wraz z
dołączonym do niego listem.
Teodorze,
Dostałeś to, o co poprosiłeś: trochę
wiadomości z naukowego światka i ochronę przed gniewem swojego pracodawcy. Chcę
jednak czegoś w zamian…
Proszę
państwa, tak oto zachowuje się przykładny Gryfon: wyzysk przede wszystkim.
…Mianowicie chcę odpowiedzi na jedno
pytanie. I liczę na to, że nie okaże się zbyt dużym wysiłkiem jako zapłata za
te drobne przysługi.
Co takiego się wydarzyło, że postanowiłeś
zrezygnować z magii? Wybacz, ale nie wierzę w szok powojenny trwający sześć
lat, w ciągu których na pewno miałeś przynajmniej parę okazji do zakupu nowej
różdżki. Nie chcę wyciągać z Ciebie tego, czego za nic nie chcesz wyjawić,
liczę jednak na odrobinę szczerości. Zwłaszcza że do listy przysług mogłabym
również dopisać pożyczenie Ci książek.
Hermiona Granger
Teodor
spochmurniał. Znając ciekawość Granger, mógł spodziewać się takiego pytania. Postanowił
zjeść kolację, podświadomie odwlekając moment sporządzenia odpowiedzi.
Przeżuwał powoli kolejne kawałki jagnięciny, rozmyślając nad tym, co mógł
powiedzieć tej wścibskiej Lwicy. Owszem, mógł nie odpisywać wcale, ale wtedy
naraziłby się na kolejne odwiedziny w antykwariacie albo co gorsza – w domu.
Już sobie wyobrażał, co by się działo, gdyby odkryła obecność skrzata domowego
u kogoś, kto teoretycznie zerwał wszelkie więzi z czarodziejskim światem.
Posypałyby się oskarżenia o hipokryzję, o pomówieniach o wykorzystywanie
magicznych istot nie wspominając. Pamiętał to durnowate stowarzyszenie WESZ czy
jakiejś innej PCHŁY. Och, co by się działo…
Powrócił do
salonu, tym razem z papierosem oraz
kieliszkiem wina. I wziął się do pisania.
Granger,
Żeby zrozumieć moje powody, najpierw musi do
Ciebie dotrzeć jedna prosta prawda: ludzie, tacy zwykli ludzie, chodzący w
dzień na osiem godzin do pracy, a wieczorami oglądający telewizję, są podli.
Czy owa prawda już do Ciebie dotarła? Jeśli
nie, to powtórzę: ludzie to padlina.
Myślę, że już jesteś gotowa na kolejną prawdę:
skoro zwykły John Smith to kawał drania, to pomyśl, kim staje się John Smith
posiadający różdżkę. Nie, Granger, nie możesz o tym myśleć, bo już nie żyjesz –
bo cholerny John Smith właśnie zdecydował, że to Ty masz umrzeć.
Czarodzieje myślą, że są władcami świata, bo
znają magię, bo panują nad otaczającym ich światem i są w stanie w dużym
stopniu zawładnąć innymi ludźmi. Sami nadają sobie status Boga. Biorą się za
decydowanie o życiu i śmierci, stąd wojny, awantury, niesnaski. Sami je na
siebie ściągają. Ba! Na siebie oraz na innych, często kompletnie niewinnych.
Czarny Pan chciał oddać świat we władanie
czarodziejów i zobacz, ilu zdobył zwolenników; to byli wszyscy ci, którzy nie
mieli odwagi na głos wypowiedzieć swoich myśli. Znalazł się ktoś robiący to za
nich, więc za nim poszli. Poszłoby więcej, gdyby nie Potter.
Czy już rozumiesz, Granger, dlaczego
postanowiłem się od tego odciąć? Magia, zamiast otwierać przed nami niezliczone
możliwości, zamyka nasz umysł, nakierowuje go tylko na jedno myślenie: że
możemy wszystko. A to największe głupstwo, jakie możemy sobie zakodować i za
nim podążać.
Usatysfakcjonowana?
T. N.
Kiedy odłożył
pióro, spojrzał z nagłym niesmakiem na papiery leżące na ławie. Był pewny, że
gdyby w kominku płonął ogień, spaliłby je wszystkie, łącznie z własnymi
notatkami. Zamiast tego wypuścił Gretę z odpowiedzią i poszedł na górę, jak
najdalej od wilkołaków, zaklęć wiążących składniki w Wywarze Tojadowym oraz
wszystkiego, co przypominało mu znienawidzone życie.
Rano, jak się
spodziewał, czekała na niego Greta.
Teodorze,
Nie wiem, skąd wzięło się u Ciebie takie
negatywne nastawienie, ale wiem jedno: jest zupełnie błędne. Musiałeś poznać
wielu nieciekawych ludzi, skoro masz
takie mniemanie o ogóle. Uważam, że nie powinieneś wszystkich przekreślać ani
wkładać ich do jednego worka z napisem „ŹLI, NIE TYKAĆ, FUJ”. Każdy jest inny,
każdy jest wyjątkowy na swój sposób, nie istnieje ktoś idealny, owszem, ale
przecież ma w sobie pierwiastek dobra, który automatycznie przeszkadza mu w
byciu padliną. Nie, absolutnie nie zgadzam się z tym określeniem.
Zgadzam się natomiast z tym, że czarodzieje
pozwalają sobie na za dużo. W Ministerstwie Magii pracują nad ustawą o
zwiększeniu ograniczeń dotyczących stosowania magii w obecności małoletnich
czarodziejów, którzy jeszcze w nieodpowiedni sposób postrzegają rzeczywistość.
Ważne jest, by uczono młode pokolenia, że my, jako społeczność posiadająca
większe udogodnienia w związku z czarami, powinniśmy wręcz pomagać mugolom,
aniżeli ich dręczyć. Co się tyczy wewnątrzspołecznościowych konfliktów – ich
się nigdy nie uniknie, Teodorze. Wojna z Voldemortem była wynikiem dojścia do
głosu szaleńca, który przez swoje kontakty z mroczną magią wywierał ogromny
wpływ na konkretne grupy ludzi. To nie była wina ogółu, że poszła za nim niczym
baranki za swoim pasterzem. W tej bajce to on był wilkiem w owczej skórze od
samego początku.
Czy magia zamyka umysł? Nie powiedziałabym.
Przypomnij sobie, czego uczyliśmy się w Hogwarcie, na eliksirach warzyliśmy
płynną śmierć, na numerologii za pomocą cyfr odczytywaliśmy dzieje przeszłości,
McGonagall pokazywała, jak wiele można zrobić ze swoim ciałem. Wiesz, co tak
naprawdę wtedy Cię ograniczało? Mury szkoły. Dopiero poza nimi zaczyna się
prawdziwa przygoda.
Nie tęsknisz za tym czasem? Za ocenami,
biblioteką, posiłkami w Wielkiej Sali? Ja bardzo.
Hermiona G.
Na to Teodor
już nie odpisał. Bez słowa wyszedł z domu, pozwalając Grecie dokończyć za niego
śniadanie.
***
Teodor
zagwizdał przeciągle.
– No, Malfoy,
dorobiłeś się.
Razem z
Draconem stali przed czarnym BMW, lśniącym w zimnym świetle lamp garażowych.
– Astoria
uwielbia zgłębiać tajniki „sztuczek mugoli” – wyjaśnił Draco z nieco skwaszoną
miną. – Jeździ metrem, chodzi do koleżanki oglądać telewizję, a ostatnio
zażyczyła sobie samochód, tylko nie taki, jaki mają w Ministerstwie. Ona
chciała bez polepszaczy. Zwykły,
chamski samochód.
– Tylko nie
mów, że zapisała się na kurs prawa jazdy…
– W zeszłym
tygodniu.
– Moje
kondolencje, Malfoy.
Draco prychnął.
– Merlinie, ta
wariatka zamierza rozbić się na drodze, ale pralki nadal boi się używać.
Poszli z
powrotem na górę. Dom młodego małżeństwa był jasny, przytulny i całkiem duży,
choć mniejszy od rodzinnej posiadłości, w której Teodor kiedyś często gościł.
Nott podejrzewał, że wystrój to zasługa Astorii, ponieważ nie posądzał Dracona
o wybranie do salonu tapet z delikatnym, kwiatowym motywem. Przyjemnie się w
nim przebywało, zwłaszcza kiedy miało się pewność, że piwnice to nie lochy do
przetrzymywania krnąbrnych gości.
U Malfoyów
również pracował skrzat domowy. Miał na imię Gratek i wyglądał całkiem
porządnie, choć w opinii Teodora nie tak gustownie jak Brudek. Chłopak ucieszył
się w duchu, nie dostrzegłszy na nim ran po ewentualnych karach za
niesubordynację. Kiedy wszedł za Draconem do hallu, z jadalni wysunęła się Astoria.
Miała na sobie prostą, niebieską sukienkę, a dzięki czarnym balerinom jej krok był
pewny i zdecydowany. Uśmiechnęła się promiennie na widok mężczyzn.
– Świetnie, że
jesteście, Gratek już podaje do stołu.
Pieczeń okazała się wyśmienita, podobnie jak
wino, na które po niezbyt długich namowach skusił się Teodor.
– Właściwie to
trochę mnie zainspirowałeś – wyznała nieśmiało Astoria, kiedy skrzat podał
deser. – Twoja decyzja o odejściu z naszego świata była takim… impulsem, dzięki
tobie bardziej zainteresowałam się życiem mugoli i odkryłam, że wiele ich
wynalazków jest naprawdę imponujących.
Teodor zerknął
dyskretnie na Dracona, który posłał mu spojrzenie mówiące: „To normalne, bez
paniki”. Utkwił więc wzrok w delikatnej twarzy Astorii.
– Moi rodzice
zawsze tępili niemagicznych, teraz tego kompletnie nie rozumiem. Jestem
przeciwna podziałom i bardzo bym chciała, by nasze dzieci wychowywały się w
atmosferze przyjaznej mugolom i szla… znaczy, oczywiście, mugolakom – poprawiła
się szybko, a na jej policzki wstąpiły rumieńce. Draco parsknął śmiechem w swój
pudding.
– To… bardzo
szlachetne – stwierdził Teodor. – Podobno lubisz jeździć metrem – dodał, na co
od razu się rozweseliła.
– O tak, metro
jest wspaniałe!
Z ożywieniem
opowiadała o swoich doświadczeniach związanych z komunikacją miejską, a Teodor
żałował, że nie ma pod ręką kartki i długopisu, bo wiele z jej sformułowań było
wartych zapisania.
– …i wtedy
powiedziała, że więcej nie pojedzie tym okropieństwem. Antymugolska małpa.
Po obiedzie
przeszli do salonu. Nott pochwalił dobór ładnych mebli z jasnego drewna, które
później okazały się bardzo wygodne.
– Planowałam
jeszcze zakup telewizora, ale za dużo magii w powietrzu – poinformowała go z
żalem Astoria. Teodor wiedział, o czym mówiła, bo w swoim domu wciąż miał ten
problem. – Tylko w garażu można by postawić jakiś sprzęt.
Draco dolał mu
wina i poczęstował cygarem, przez co został od razu zaatakowany za zasmrodzenie
nowych zasłon. Obu Astoria wyrzuciła na taras. Teodor nie poczuł się
potraktowany nieelegancko, wręcz przeciwnie: cieszył się, że zachowują się jak
starzy, dobrzy znajomi, bez ograniczeń i oporów wynikających z dobrych manier.
Wcześniej obawiał się o Astorię, bo wiedział o rygorystycznych zasadach
panujących u Greengrasów. Okazało się inaczej – lubił ją coraz bardziej.
Wieczór był
ciepły i bezchmurny, na niebie błyszczały jasno drobne punkciki. Draco
zaciągnął się, wpatrując się w dal. Teodor wyraźnie widział jego twarz w świetle
wypadającym z salonu.
– Zawsze myślałem,
że bardziej interesowała cię Dafne – powiedział cicho. – Nigdy bym nie
pomyślał, że skończysz z Astorią.
Draco uśmiechnął
się kącikiem ust.
– Ja też nie –
przyznał. – Astoria sprawia wrażenie głupiutkiej i zbyt… delikatnej, ale
właśnie chyba o to chodzi: nie mam pojęcia, co tak naprawdę w niej widzę, a
mimo to poprosiłem ją o rękę.
– Czyli bez
aranżowania?
– Bez –
przytaknął Draco. Strzepnął popiół na trawę. – Od dawna nie pozwalam już
rodzicom wkraczać w moje życie.
– Och, dojrzałeś
– zadrwił Teodor.
– Zaraz ci
przyłożę.
– Przy Astorii
nie jesteś taki gwałtowny.
– Ostrzegam cię.
Nott tylko
zaśmiał się w odpowiedzi. Przez dłuższą chwilę palili w ciszy, aż wreszcie znów
odezwał się Draco.
– Zabini miał
wczoraj do ciebie wpaść, ale w piątek zrobili mu nalot na klub i coś poszło nie tak –
powiedział poważnie, opierając się o kamienną barierkę.
– Co za szkoda
– mruknął Teodor. – Czyżby tym razem nie przyszła do niego ładna urzędniczka?
– Możesz się
śmiać, ale zrobiło się naprawdę poważnie. Podobno wykryli jakieś nieścisłości w
rachunkach za energię, chyba ma to związek z mugolami.
– Jak nie
wiadomo, o co chodzi, to chodzi o galeony albo o mugoli – westchnął Teodor. –
Chyba jakoś się z tego wykręci?
Po minie
Dracona zrozumiał, że niekoniecznie.
– Może tak,
może nie. Rano wysłał sowę, że z Chimerą wszystko w porządku, gorzej ma się
sprawa przyszłego kasyna.
– To od
początku był głupi pomysł. Kto normalny otwiera kasyno na Pokątnej?
– Ktoś, kto
poznał moją żonę. Blaise wprawdzie jej nie lubi, uważa ją za głupią i pustą
tylko dlatego, że ma w planach otworzenie sklepu z ubraniami, coś jak Malkin na
Pokątnej. Astoria zresztą też uważa go za „łajdaka i zbereźnika”, ale gdy
kiedyś u nas był, nauczyła go grać w pokera. Zainteresował się mugolskimi grami
karcianymi, odkrył, że istnieje coś takiego jak kasyno… Nieważne, w każdym
razie nie chodzi o samą ideę, tylko o pozwolenia. Ta głupia szlama z
Ministerstwa robi problemy, jakieś pierdu-pierdu o sumieniu i moralności…
Teodor zgasił cygaro
w popielniczce podsuniętej mu przez Dracona.
– Jaka szlama?
Malfoy skrzywił
się z niesmakiem.
– Nowa szefowa
Departamentu Przestrzegania Prawa, Hermiona Granger, na pewno ją pamiętasz…
Teodor
pamiętał ją zaskakująco dobrze.
Gdy tylko
przekroczył próg domu, pognał na górę, odpędziwszy od siebie Brudka. Było grubo
po północy, ale on nie miał zamiaru się kłaść. Najpierw musiał coś sprawdzić.
Wszedł do
jednej z sypialni dla gości, małego, skromnego pokoju o zimnych, szarych
ścianach i zniszczonym parkiecie. Przez prawie osiemnaście lat to właśnie było
jego królestwem. Na łóżku zamiast zwykłej, szmaragdowej kapy leżała narzuta w
złote znicze. Po biurku walały się szkolne podręczniki, słowniki runów, albumy pełne
fascynujących zdjęć przemian organizmów… Dno szafy zasłane było pergaminami,
piórami, kałamarzami. Kiedyś na oknie stała klatka z sową… Teraz pomieszczenie
stało się martwe, tak jak cała reszta domu.
Teodor podszedł
do komody i gwałtownie otworzył ostatnią szufladę. Przez prawie pół minuty stał
bez ruchu, przyglądając się jej zawartości. Do jego umysłu napłynęły
wspomnienia z poprzedniego dnia, kiedy dotykał tych książek jakby były
najdroższymi skarbami, z rosnącym pragnieniem rozczytywał ich zawartość, strona
po stronie, kiedy wpadł jakby w trans i nawet nie zauważył, że dawno minęło
południe i powoli zbliżał się wieczór. Standardowa
księga zaklęć, stopień 7, Eliksiry dla zaawansowanych, Oblicz nieobliczalne:
numerologia… A obok nich smukłe, podłużne pudełko z maleńkim nazwiskiem G. Ollivander.
Teodor
przełknął z trudem ślinę, zanim wziął je do ręki. Musiał, musiał sprawdzić, czy
ona rzeczywiście tam jest, czy nie wyśnił sobie tego wszystkiego, czy
rzeczywiście to zrobił… Powoli zsunął wieczko. Nie ogarnęły go emocje takie jak
dzień wcześniej, kiedy wszedł do sklepu Ollivandera i nagle poczuł, dosłownie poczuł wibracje
powietrza, przyciąganie tych wszystkich różdżek… Jego była hebanowa,
trzynastocalowa, z włóknem ze smoczego serca. Długo jej szukał, ale gdy
wreszcie znalazła się w jego dłoni… To było jak eksplozja. Jakby nagle odnalazł
starą znajomą, która teraz razem z nim cieszyła się z ponownego spotkania. Nie
chciał jej wypuścić, nawet kiedy zaczęła wypuszczać z siebie cały wodospad
iskier. Patrzył na nią z ekscytacją małego dziecka, z przypływem radości,
jakiej nie czuł już dawno. Wiedział, że sklep opuszcza ktoś zupełnie inny,
ktoś, kto otrzymał dużo więcej, niż zasłużył.
A potem wrócił
do domu, spanikował, schował różdżkę w komodzie i więcej do niej nie zajrzał.
Aż do tamtej
chwili.
– Coś kojarzę. I co z nią?
– Tej szlamie ubzdurało się…
On tej szlamie
zawdzięczał to, co czuł wczoraj, i to, co działo się z nim teraz. Usiadł na
łóżku z pudełkiem na kolanach. Powoli wyjął z niego różdżkę, zimne drewno
dotknęło skóry, i odszukał w pamięci najprostsze zaklęcie. Wziął głębszy
oddech.
– Lumos.
Słowo smakowało
słodko, układało się znajomo na języku, a jego brzmienie drażniło przyjemnie
uszy. Najwspanialszy był jednak efekt, który dało wypowiedzenie go na głos.
Koniec różdżki rozjarzył się, na meble padło niezwykle jasne, błękitnawe
światło. Teodor nie mógł oderwać od niego wzroku. Po prostu siedział, wpatrując
się w nie otępiały i czując, jak w jego gardle narasta krzyk, gotowy, by wyrwać
się na zewnątrz.
Zgasło
światło, drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem. Podręczniki odnalazły swoje
dawne miejsce na biurku: ułożone w równy stosik czekały na ponowne użycie. Obok
nich spoczął plik papierów; z samego wierzchu uśmiechał się łysiejący naukowiec.
Zaś pudełko
leżące w ostatniej szufladzie komody było puste.
_______________
Problemy
zdrowotne się skończyły, mam już laptopa po tygodniowej awarii, jest weekend –
wszystko to złożyło się na publikację rozdziału czwartego. No i na zmianę szaty
graficznej, która, mam nadzieję, przypadła Wam do gustu.
Nie wiem,
kiedy powinniście spodziewać się ciągu dalszego; może jeszcze przed Wielkanocą
uda mi się coś naskrobać, ale nie mogę niczego obiecać. Gdybyśmy już się nie zobaczyli, życzę Wam spokojnych
Świąt, smacznego zająca, mokrego sianka i kolorowego Dyngusa! Czy jakoś tak.
Buziaki.
Empatia
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekałam na niego zniecierpliwiona i tu takie zaskoczenie :)
Będę musiała go jeszcze raz przeczytać żeby sobie wszystko poukładać w głowie.
Lubię Twojego Teodora i jestem troche zaskoczona końcówką.
Tymczasem czekam na kolejny rozdział i weny mnóstwa życzę.
Pozdrawiam
nothing.
[miedzy-palcami]
To ponownie ja :)
UsuńPrzeczytałam jeszcze raz i poczułam usilną chęć do podzielenia się tym co czuje :D
Bardzo podobała mi się korespondencja pomiędzy Teo i Hermioną. Bardzo fajnie pokazałas ich charaktery w tych listach. Do tego zabójcza wymiana listów z Malfoyem (uwielbiam to). Podoba mi sie zakochanie Astorii w "sztuczkach mugoli" no i ostatnim akapitem mnie zabiłaś :D
Teo kupił nową różdżkę, nie powiem, zaskoczyłaś mnie.
Myślałam, że dłużej pobędzie "mugolem", ale nie przeczę, że to ma sens. Jednakze liczyłam na to, że jeszcze troche się będzie trzymał swojego postanowienia.
Jakby na to nie patrzeć dzięki Hermionie wraca do swiata czarodziei, co było nieuniknione.
Tymczasem czekam na kolejny rozdział, wesołych świąt.
Pozdrawiam
nothing.
[miedzy-palcami]
p.s. Nowy szablon jest cudowny, jak do tej pory mój ulubiony :D
No to ja rozumiem! Tak czułam, że utrzymując kontakt ze Ślizgonami i Hermioną, Nott nie wytrzyma długo bez magii. :) Zaintrygowała mnie postać Astorii. Pierwszy raz spotykam się z jej przyjazną wersją, muszę się do tego przyzwyczaić. :D Rozdział - jak zawsze - świetny. Najbardziej przypadło mi do gustu zakończenie. Cieszyłam się jak dziecko razem z Teodorem, kiedy dotknął po tak długim czasie nowej różdżki. :)
OdpowiedzUsuńZ okazji Wielkanocy życzę Ci wesołego jajka, mokrego Dyngusa, bla, bla, bla.
Trzymaj się! DarkLight ;)
Lubię wymianę korespondencji pomiędzy bohaterami. Hermiona nie da się tak łatwo zbyć, biedny Teodor. Przynajmniej mają jakąś rozrywkę.
OdpowiedzUsuńPalący Nott wciąż tak samo mocno do mnie przemawia. On w ogóle jest taki fajny w tym opowiadaniu.
Chyba zaczynam lubić Malfoya, nie wydaje się być kimś ze złymi zamiarami. Przynajmniej taką mam nadzieję. Astoria do niego pasuje.
Końcówka trochę mnie zaskoczyła, ale muszę przyznać, że cieszę się z takiego obrotu spraw. Ciekawe, co dalej z tego wyniknie.
Udanych świąt czy coś:)
O, a szablon jak najbardziej mi się podoba. Ten Max...
UsuńTen Teodor będzie bardzo podobny do tego z JJW, więc niech nie zdziwią Was podobieństwa typu nałóg palenia, zainteresowanie transmutacją i tak dalej...
UsuńA za opinię bardzo dziękuję i pozdrawiam! :)
Jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Począwszy od cudnej wymiany korespondencji pomiędzy Hermioną, a Teodrem, zahaczając o kochanych Malfoy'ów, kończąc na.. tej magicznej scenie.
OdpowiedzUsuńMało brakowało, a łezka zakręciłaby mi się w oku. Nie mogę przestać się uśmiechać przez końcówkę tego rozdziału. Naprawdę czekam na jeszcze więcej, bo po raz kolejny pokazujesz, jak świetnie potrafisz opisać emocje i uczucia. To tak, jakby dorosły rodzic wsiadał ponownie na rower, obserwując, jak dziecko dostaje swój pierwszy pojazd. To tak, jak dla kobiety, która urodziła, smak kawy po wielu miesiącach.
..bo najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.
Dziękuje, kochana.
Ta część jest po prostu cudowna.
Szablon cudny! Stęskniłam się za Twoim Teodorem. Ogólnie za twoim pisaniem, bo dopiero niedawno zaczęłam czytać NSZ (nie wiem czemu) Zaczęłam również czytać po raz drugi JJW, bo za bardzo pokochałam tamto opowiadanie, a sama myśl o nim sprawia, że chce mi się płakać... Czekam z niecierpliwością na piaty rozdział, a tymczasem idę dalej czytać Wyjątek :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szablon jest boski tak samo jak rozdział, Teoś wrócił do magii, korespondencja z Hermioną. Na Wielkanoc życzę ci smacznego jajka, szczęścia, weny, cudownych świąt z rodziną, zdrowia i mokrego Dyngusa.
OdpowiedzUsuńKorespondencja wprost idealnie wkomponowała się w resztę tekstu. Często w fanowskich opowiadaniach listy są albo pomijane, albo zupełnie nie pasują do reszty. A tobie udało się połączyć wszystko w harmonijną całość. A końcówka wprost cudowna, taka liryczna.
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
korespondencja genialna. Najlepszy kontrast miedzy listem Teodora do Malfoya a granger. Genialny. Cieszę się jak cholera, ze Teodor wyjął ten różdżkę. Jake szczescie, ze jednak jej nie złamał. Myślę, ze nie potrafił tego zrobic. Myśle, ze moze sam nie wiedziec, co to tak naprawde skusiło do powrotu do magii..l w jego słowach tłumaczących własna deczje było tyle goryczy, jakby miał juz ze sto lat, myślę,ze winił magię za tragedie, jakie go sptokaly, i potrzebował,, zeby ktoś mu przypomniał, iż to sami czarodzieje wybierają, czy magia jest dobra czy zła. Że to wlasnie magia jest jego pasją. Ciesze sie oczywisci, ze Granger się do tego przyczyniła, ale chyba najlepsze jest to,ze tak naprawdę swiat czarodziejki i mugolski grnialńir sie tutaj łącza i to ńie tylko na przykładzie tej dwójki, ale i np. Andromedy. Nawet draco jest bardziej promugolski i jakiś taki e miare ludzkichoc wkurzył mnie tym tekstem o Hermionie. No coz, muszę przyznac, ze jestem ciekawa, jajkie beda dalsze kroki Teodora, kiedy juz znow poczuł własna magię. Z niecieprliwoscia czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuń" Pieczeń okazała się wyśmienita, podobnie jak wino, na które po niezbyt długich skusił się Teodor" - po niezbyt długich czym? :D
OdpowiedzUsuńJa, podobnie jak Teodor, lubię Astorię coraz bardziej, wydaje się ciekawą, sympatyczną postacią. A, no i nie lubi Blaise'a. Polać jej!
Rozdział jest po prostu świetny, bardzo przypadł mi do gustu. Uwielbiam pisać listy moich bohaterów i próbować oddawać ich styl, osobowość, co tobie się udało - zapalona do ratowania świata Hermiona, oszczędny w słowach i okazywaniu uczuć Teodor. Śliczne.
Szablon ładny, ale poprzedni dużo bardziej przypadł mi do gustu; nie chodzi mi tylko o css, ale i o postać na zdjęcie - niby w tamtym szablonie był ten sam facet, ale nie było widać mu twarzy, która, moim zdaniem, nie jest wcale twarzą Teodora:(
Życzę weny i pozdrawiam!
No bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńWilkołactwo może zostać wyleczone? Czy to po prostu eliksir, który nie pozwoli się przemienić? - nie ważne to i tak bardzo fascynujące.
Nie spodziewałam się takiej wrogości Teodora do magi, jego postrzeganie w pewien sposób jest zrozumiałe, jednak nie powinien wszystkich pakować " do jednego worka ", każdy jest inny i każdy postąpi inaczej w danej sytuacji.
Mam przeczucie, że dzieki Hermionie Teodor wróci do magi, może nie od razu ale wróci, a moje przypuszczenie potwierdziła końcowa. Nie myślałam, że Teo ma różdzke, kupił kolejną czy klamal o jej złamaniu.
Do następnego
Pozdrawiam, Anai
Uwielbiam korespondencję między Hermioną, a Teodorem. Teksty są ciekawe, niebanalne i intrygujące. Dokładnie tak samo, jak w JJW. '*'
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Granger wydaje się trochę irytująca i nic dziwnego, że tak denerwuje Notta, ale chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
Bardzo lubię Malfoya, jest inny niż zawsze. Raczej brak złych zamiarów, w pełni odseparowany od rodziców, no i nie zachowuje się jak arystokratyczny dupek. Astorię uwielbiam. Jest sympatyczna i wcale nie taka głupiutka! No i nie lubi Zabiniego, do którego nie jestem już taka przekonana. Mam wrażenie, że coś knuje. Coś, co raczej nie wpłynie na korzyść Teodora.
Wracając do głównego bohatera, złamał różdżkę, chciał żyć bez magii, ale trzymał inną w szufladzie? To oznacza, że nigdy nie miał zamiaru rezygnować z niej do końca, takie mam wrażenie. Bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw, chociaż Nott jako mugol też mi się podobał. :)
Pozdrawiam
silence-guides-our-minds.blogspot.com
Podoba mi się, już od prologu wiedziałam, że historia przypadnie mi do gustu ^^ Jest tylko jedno "ale... dlaczego mam wrażenie, że wszyscy tutaj bohaterowie maja w sobie dwie, przeciwstawne osobowości?
OdpowiedzUsuńNo... to jest dobre pytanie. Rozwiniesz to troszkę? c:
Usuń"Musiałeś poznać wielu nieciekawych ludzi, skoro o masz takie mniemanie o ogóle" - jedno "o" i spacja za dużo. Ale jak na razie mam niewiele do poprawiania, Empatio, znacząco się poprawiło. :)
OdpowiedzUsuńJestem zawiedziona... Prolog pojawił się w lutym, a ja dopiero 2 kwietnia dowiedziałam się, że wróciłaś do blogosfery z kolejnym wspaniałym tworem o Teodorze Notcie!
Niemniej, wciągnęłam dotychczas spisaną historię na dwie raty, począwszy od wczoraj wieczorem, z przerwą na sen, w którym nie mogłam się opędzić od chęci dalszego czytania i skończyłam dzisiaj... Jeśli chodzi o treść to jestem nie tyle usatysfakcjonowana, o ile zaskoczona poprawnością i - mimo że zawsze lubiłam Twój pisarski styl i uważałam go za nad wyraz dojrzały - jeszcze większą dojrzałością i trafnym przemycaniem opisów, które nie są w nadmiarze i nie męczą, a jednak nie jest ich znowu tak mało. Oby tak dalej!
Z poprawnościowym pozdrowieniem,
Farfadeta :)
Myślałaś, żeby pisać książkę?
OdpowiedzUsuńPoważnie, byłabym pierwsza w kolejce w księgarni, nawet gdybym musiała czatować pod sklepem, żeby ją dostać na samym początku :)
Uwielbiam <3
Pozdrawiam,
Lena
No no zaczyna się rozkręcać:) czyżby teoś wracał do magicznego świata? Szczerze przywiązałam się bardzo do wyjątku i żadne opowiadanie mnie nie ciekawiło a teraz coś się zmienia:)
OdpowiedzUsuńPozdrówka, Euforia<3
♡♡♡
OdpowiedzUsuń