– Cześć,
Granger.
– Nott,
Christina na pewno napisała ci w notatkach, że masz przychodzić przede mną i…
– Przyszedłbym,
gdyby metro się nie zbuntowało.
– Metro?
Przecież twój kominek został podłączony do sieci Fiuu.
– Stare
przyzwyczajenia. Oto lista, o którą prosiłaś…
***
Teodor
odwiedził ministerskie archiwa dopiero w środę i bardzo szybko zapragnął je
opuścić.
Hermiona
osobiście go tam zaprowadziła.
– Zawsze
myślałam, że nie ma nic większego od hogwarckiej biblioteki – powiedziała, kiedy
jechali windą – ale gdy zobaczyłam nasze archiwa… Sam się zresztą przekonasz.
– Departament
Tajemnic – obwieścił chłodny, kobiecy głos, a Teodorowi zjeżyły się włoski na
karku. Rzucił tęskne spojrzenie w stronę drzwi na końcu długiego korytarza,
lecz posłusznie podążył za szefową. Skręcili w prawo.
– Gdybyś
skręcił w lewo i zszedł na dół, dotarłbyś do sal rozpraw – powiedziała
Hermiona. Stukot jej obcasów niósł się echem po korytarzu. – Archiwa są
dwupoziomowe. Dwie trzecie ich zbiorów są dostępne dla wszystkich pracowników,
by dostać się do tej jednej trzeciej, musisz mieć pozwolenie Ministra Magii.
– Prawie jak
Dział Ksiąg Zakazanych.
– Prawie – podkreśliła
Hermiona – jednak archiwa to nie biblioteka. Przebywanie tutaj w dziewięćdziesięciu
dziewięciu procentach wiąże się z ciężką pracą. I czasem bywa niebezpieczne.
–
Niebezpieczne? – powtórzył Teodor, ale dotarli do dużych, metalowych drzwi i
nie został zaszczycony odpowiedzią. Hermiona pchnęła je lekko, a te otworzyły
się bezszelestnie. – No proszę.
Roztaczał się
przed nim widok tak niezwykły i niespodziewany, że musiał zwalczyć ochotę
uszczypnięcia się w ramię. Jeśli kiedyś uważał bibliotekę w Hogwarcie za
niesamowite miejsce, to teraz zmienił swój system wartości. Archiwa były
olbrzymie, choć ich ogromu nie można było zdefiniować tym słowem. Wzdłuż
pomieszczenia, niczym niezwykła kolumnada, ciągnęły się rzędy półek tak
wysokich i tak długich, że ich krańce ginęły w mroku. Między nimi stały lampy,
ale ich światło nie było w stanie całkowicie rozproszyć panujących tutaj ciemności.
Teodor wyczuwał tę charakterystyczną woń, która przepełniała antykwariat pana
Robinsona: starości, kurzu, historii utrwalonej na kartach ksiąg.
– Kto się tym
wszystkim zajmuje? – spytał.
Hermiona wskazała
dyskretnie jednego z mężczyzn kręcących się między regałami. Był ubrany w
prostą czarną szatę ze złotą literą A wyszytą na piersi.
– Archiwiści –
wyjaśniła. – Oni zbierają, katalogują i opiekują się zbiorami. Jeśli będziesz
miał jakieś pytania, zwracaj się do nich, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę
będziesz potrzebował pomocy. W błahych sprawach jej nie otrzymasz.
– Czy twoja
się do takich zalicza?
Uśmiechnęła
się.
– Myślę, że
jeśli wspomnisz, że jesteś tu pierwszy raz, Naczelny Archiwista spojrzy na
ciebie łaskawym okiem. Dasz radę.
I wyszła.
Dziesięć minut
później Teodor trzymał w rękach teczki, które ponoć zawierały sprawy
rozstrzygnięte przez Wizengamot w ciągu ostatniego miesiąca. Wolał to jednak
sprawdzić, więc usiadł przy jednym z wielu stolików i zaczął przeglądać
zawartość dokumentacji. Czuł się jak podczas zbierania materiałów do napisania
eseju dla Snape’a. Nauczyciel zawsze wymagał dokładnej bibliografii, której
sporządzenie zajmowało zazwyczaj jedną czwartą czasu całej pracy nad wypracowaniem,
a co samo w sobie doprowadzało do szału większość uczniów chcących jak
najszybciej uporać się z zadaniem.
– Jesteś nowy.
Teodor
zmierzył spojrzeniem chłopaka opierającego się niedbale o pobliski regał. Swoją
postawą przypominał gorszą wersję Zabiniego; gorszą, bo Blaise nie posiadał
krzaczastych brwi i zamiast tylko udawać, po prostu zachowywał się
nonszalancko.
– A ty
zadziwiająco bezpośredni – odparł chłodno Teodor. – Przykro mi, ale nie mam
czasu na pogawędki biurowe.
Nieznajomy
jednak nie odpuścił. Usiadł przy stoliku naprzeciw Notta i wbił w niego
natarczywy wzrok.
– Chciałbym z
tobą pogadać, trochę cię poznać jako nowy nabytek ministerstwa – powiedział
ściszonym głosem, choć czarodzieje siedzący przy innych stolikach nie wyglądali
na zainteresowanych rozmową dwóch młodych pracowników. – Zacznijmy od początku.
Jak było na szkoleniu? Jak wrażenia?
– Jakim
szkoleniu? – wypalił Teodor i po uśmiechu, który wpłynął na usta gorszej wersji
Blaise’a, zrozumiał, że właśnie strzelił sobie w kolano.
– Och, czyli
nie byłeś na szkoleniu… Każdy, kto zamierza pracować w Departamencie
Przestrzegania Prawa, nieważne, na jakim stanowisku, musi przystąpić do
szkolenia wprowadzającego we właściwy tryb działania. Albo musi pochwalić się
wybitnymi wynikami owutemów. A skoro ty nie byłeś na szkoleniu, wnioskuję, że
zaskoczyłeś pannę Granger swoimi wynikami.
On wie,
pomyślał ze zgrozą Teodor, ale nie pozwolił sobie nawet na drgnięcie powieką.
Powoli zamknął teczkę, której zawartość wcześniej przeglądał.
– Moje wyniki
były wystarczające, by panna Granger zdecydowała się mnie tu przyjąć – powiedział powoli. – Skupmy się jednak na
tobie. Kim jesteś i czego właściwie ode mnie chcesz?
– Już mu
mówiłem, chcę cię poznać. Wbrew pozorom zajmujesz wysokie stanowisko, jesteś
tuż przy samej szefowej departamentu… No, no – zacmokał. – To duże osiągnięcie
jak na kogoś, kto nigdy nie zdobył owutemów.
Teodor poczuł,
że zasycha mu w ustach. Zdołał jednak prychnąć:
– Chyba mnie
jednak z kimś pomyliłeś.
Nieznajomy
nachylił się w jego stronę, splatając ręce na blacie stolika.
– W rejestrze
Instytutu Edukacji Magicznej ostatnim Nottem zdającym owutemy był Anthony Nott.
Zaskoczony? Łatwo to sprawdzić… Nie ma cię też na żadnej liście absolwentów
Hogwartu z lat dziewięćdziesiąt osiem do dwa tysiące.
– Może nie
byłem w Hogwarcie.
– Uczyłeś się
tam przez siedem lat, a jednak nie ukończyłeś szkoły. Zniknąłeś tuż po śmierci
Lorda Voldemorta, co samo w sobie skłania do zastanowienia, ale najważniejsze
jest to, że nie masz owutemów. Nie
brałeś też udziału w szkoleniu, a mimo to tu pracujesz.
– Od kiedy
pierwszy lepszy parobek ma prawo do grzebania w prywatnych danych na temat
innych pracowników? – wycedził zimno Teodor. – Jaki masz w tym interes, co?
Chcesz wygryźć konkurencję, by znaleźć się tuż-tuż
panny Granger?
– Och, mierzę
wyżej niż do poczekalni przed jej gabinetem.
Teodor już
dawno nie czuł takiej ochoty, by miotnąć w kogoś zaklęciem.
Wstał i w
spokoju zebrał swoje dokumenty.
– Na twoim
miejscu uważałbym, by ktoś ci nie przeszkodził – rzekł, a jego szare oczy
pociemniały. Przypominały teraz kolorem chmury burzowe, wiszące tego dnia nad
Londynem. – Możesz mierzyć wysoko, ale to nie znaczy, że doskoczysz. Nawet nie
będziesz wiedział, kiedy zostaniesz pociągnięty w dół….
Ruszył w
kierunku wyjścia, wyprostowany i dumny.
– Nie jestem
pierwszym lepszym parobkiem, Nott! I na twoim miejscu uważałabym na słowa!
Teodor nie
słuchał go. Jak burza wypadł z archiwum, a potem prawie biegiem pokonał korytarz
prowadzący do złotej windy, dając upust gotującym się w nim emocjom.
Po wszystkim.
Nie wiedział,
jaka kara czeka go za kłamstwo, czy w ogóle czeka go jakaś kara. Przecież
zaliczył test od Granger… tyle że nie oficjalnie. Czy powinien jej powiedzieć o
spotkaniu z tym dziwnym człowiekiem? A czy jeśli on, prawdopodobnie jeden z
wielu zwykłych urzędników, dowiedział się, to czy ktoś jeszcze miał taką
możliwość? A jeśli nie był wcale zwykłym urzędnikiem? Dużo o nim wiedział,
trochę za dużo.
Już po
wszystkim.
Na co się
narazili, nawiązując współpracę? Hermiona pewnie na nieprzyjemności, w końcu
zatrudniła człowieka, który nie ma nawet owutemów, a on? Nagle zrozumiał, że
prócz pobudek, którymi początkowo się kierował, ta praca zaczynała mu się
podobać. Nie chciał jej tracić, jeszcze nie teraz.
Musiał
powiedzieć Granger. Powinna wiedzieć, bo to również jej dotyczyło. Jaka będzie
jej reakcja? Przestraszy się i od razu go wyrzuci? A może będzie o niego
walczyć? To w końcu szefowa, na pewno ma jakieś wpływy. A jeśli nie? Wyrzuci
go, zerwą kontakty, będzie po wszystkim.
Chciało mu się
wracać do magii, to ma, cholera jasna.
Teodor zapukał
do gabinetu Granger, a po krótkim „proszę!” wszedł do środka. Dziewczyna stała
przy szklanym stole zasłanym papierami, starając się uporządkować bałagan.
– O, masz te
dokumenty – rzuciła z ulgą na widok przybysza. – W samą porę. Archiwiści
sprawiali problemy?
– Nie,
żadnych, ale mamy inny problem, Granger. – Teodor podszedł do stołu i odłożył
teczki na jego brzeg. – On wie.
Hermiona
potrząsnęła głową.
– Kto i co
wie?
– W archiwum
przysiadł się do mnie jakiś dziwny facet. Od słowa do słowa wyszło na to, że
wie wszystko: jak się nazywam, że nie mam owutemów, że nie ukończyłem Hogwartu,
że nie przeszedłem durnego szkolenia. Granger, nie mówiłaś mi, że albo owutemy,
albo szkolenie. Zaliczyłbym je i byłoby z głowy.
–
Potrzebowałam cię od razu, a to szkolenie trwa od miesiąca do dwóch lat –
odpowiedziała. Zmarszczyła brwi. – Czekaj, czekaj. Jak wyglądał ten facet?
– Wysoki,
kręcone włosy, nieprzyjemny. I miał zrośnięte brwi.
– O Boże. –
Hermiona potarła dłonią czoło. – To John Carter, asystent Ottona.
– To bardzo
źle?
– Poznałeś już
Ottona, a on dobiera sobie współpracowników takich samych jak on.
– Czyli
rzeczywiście mamy problem – stwierdził Teodor. W jego głowie mimowolnie zaczął
układać się plan szybkiego, dyskretnego pozbycia się Cartera. Hermiona założyła
ręce na piersiach i podeszła do okna. Blask słońca padł na jej twarz. Za tym
zaczarowanym oknem rzadko kiedy padał deszcz, nawet jeśli na zewnątrz
rzeczywiście nie dopisywała pogoda.
–
Niekoniecznie – rzekła po chwili milczenia. Odwróciła się do Teodora. – Carter
od zawsze śledził i węszył, zazwyczaj na polecenie Ottona, więc to
prawdopodobnie jego zasługa, że Carter się tobą zainteresował. Nie waży się
zrobić następnego kroku bez wyraźnego rozkazu. Będziemy się martwić, jeśli te
informacje wyjdą poza naszą czwórkę.
Te słowa nie
pocieszyły Teodora.
– Dlaczego
miałyby nie wyjść? – spytał. – Carter ewidentnie chciał mnie nastraszyć. Mnie i
ciebie, bo pewnie spodziewał się, że o wszystkim cię poinformuję.
– Ponieważ Otto
sądzi, że od razu do niego pobiegnę i zacznę prosić o dyskrecję. Ale ja tego
nie zrobię. Za dwa tygodnie będziesz po egzaminach, uruchomię swoje kontakty,
by sprytnie umieścić to w bazach danych i nikt nie będzie miał prawa się do
ciebie przyczepić.
Teodor wahał
się zadać to pytanie, jednak czuł, że musi znać prawdę.
– Co nam
grozi, jeśli ktoś inny się dowie?
Milczenie
Hermiony nie zwiastowało dobrej odpowiedzi. W końcu dziewczyna westchnęła.
– Ze strony
innych współpracowników najwyżej nieprzychylne spojrzenia i plotki, a wierz mi,
że do nich da się przywyknąć. – Teodor nie wiedział, co na to odpowiedzieć,
więc zacisnął jedynie usta. – Minister natomiast może cię wyrzucić. Decyzja w
mojej sprawie pozostaje w jego gestii.
– Chyba cię
nie zdegraduje…
– Nie, raczej
nie, ale widzisz, znam się trochę z ministrem i on wie, jak inaczej może mnie
ukarać. – Posłała mu nieprzenikliwe spojrzenie. – Idź już.
Teodor wyszedł
ani trochę nie podniesiony na duchu.
***
– Wiadomości z
wczorajszego wieczora, ta przyszła dzisiaj rano, korespondencja z Biura
Aurorów, a Burke chce się z tobą spotkać o dwunastej.
– Dzięki.
Wymiana: idź do archiwum po dokumenty Iana Scotta, te trzy koperty wyślij
prosto do ministra, dopilnuj, żeby Urząd Niewłaściwego Użycia Czarów wysłał mi raporty…
– Te, które
miały być na wtorek?
– Właśnie te.
Chyba będę musiała porozmawiać z Bigginsem o pracy jego urzędu. Zrób analizę
ich wyników w kwestii rozstrzygniętych spraw, archiwiści powinni ci pomóc.
– Nie
przepadam za nimi.
– Oni za tobą
też. To przez twój urok.
– Zaraz
wypowiem się na temat twojego uroku, Granger. Ciekawe, czy nadal będziesz się
tak szczerzyć.
– Spadaj,
Nott.
***
– Nott!
W jego stronę
zmierzał Malfoy.
– Co ty
robisz? – spytał, wskazując książkę, nad którą pochylał się Teodor. Nott
odwinął gazetę z przedniej okładki i pokazał mu tytuł. – Eliksiry?
– Za trochę
ponad tydzień mam te cholerne egzaminy, muszę się uczyć.
– Ale na
lunchu? Daj spokój, przecież bez problemu je zdasz.
Teodor
zatrzasnął podręcznik i upił łyk kawy, obrzuciwszy powątpiewającym spojrzeniem
ociekający tłuszczem kawał mięsa, spoczywający na jego talerzu.
– Tym razem
ważne jest to, jak je zdam –
odpowiedział ponuro.
Malfoy
uśmiechnął się kpiąco i wrzucił sobie do ust frytkę.
– Same W, co?
– Nie
wzgardziłbym.
– Po co ci?
Powiedz, po co? Masz pracę…
– Jesteś zbyt
ograniczony, żeby to zrozumieć – wszedł mu w słowo Teodor. – Granger nadstawia
za mnie karku. Już sporo ryzykuje, nie tylko opieprz od ministra, ale też
nieprzyjemne plotki.
– Jakby już
takich nie było – mruknął pod nosem Draco. Teodor przekrzywił głowę.
– Rozwiń –
zażądał.
– Odkąd
Granger tylko zaczęła coś znaczyć, Ministerstwo Magii co jakiś czas jest
zalewane różnorakimi smaczkami na jej temat – wyjaśnił usłużnie Malfoy. –
Wiesz, zajmuje TAKIE stanowisko, a jest kobietą, w dodatku szlamą, więc nie
brakuje ludzi, którzy chcieliby jej dokopać. A to nie umie się dogadać z
sędziami Wizengamotu, a to widziano ją z jakimś chłoptasiem przed budynkiem
ministerstwa, a to zajmuje się mało ważnymi sprawami, zaniedbując te
najpilniejsze… Myślę, że dodatkowe plotki na twój temat aż tak by jej nie
zagroziły.
Teodor szybko
połączył fakty. A więc to miała na myśli, gdy rozmawiali w jej gabinecie. Przyjmowała
regularne ciosy, do których już się przyzwyczaiła. To jego chciała chronić.
– Czy ma z tym
coś wspólnego Otto Burke? – spytał, znając już odpowiedź.
– Główny
twórca, owszem – potwierdził Draco.
Teodor coraz
mniej lubił Ottona.
Mijał go
czasem na korytarzach albo widywał na spotkaniach, na których uczestniczył razem
z Granger. Przyglądał mu się wtedy, starając się odszukać w pamięci jakieś
poszlaki dotyczące podobieństwa do Matta, lecz jego umysł stopniowo przestawał
w ogóle je dostrzegać. Rysy twarzy już nie były tak wyraziste ani nos tak samo
zakrzywiony. Otto powoli stawał się tylko i wyłącznie najbardziej nielubianą
przez Teodora osobą w całym Ministerstwie Magii.
Chociaż… może
drugą nielubianą osobą. Tytułem pierwszej mógł się już poszczycić Carter.
– Ten Burke
nie lubi Granger – stwierdził Nott, chcąc podtrzymać temat.
– Nienawidzi
jej – poprawił go blondyn. – Sprzątnęła mu posadę sprzed nosa, a z tego, co
wiem, Burke pracuje tutaj od lat. Wcześniej chyba w innym departamencie, ale
kiedy ja tu przyszedłem, działał już w Przestrzeganiu Prawa.
– To by miało
sens.
Teodor sięgnął
po frytkę Malfoya, który w ostatniej chwili trzasnął go w dłoń.
– Masz swoje –
warknął.
– Ale to jest
obrzydliwe.
– Mówiłem ci,
żebyś nie brał mięsa.
– Twój kurczak
tak nie wygląda.
– Widocznie ma
dobry dzień.
– A ty co
myślisz o Granger? Wierzysz w te plotki? – spytał Teodor, przyglądając się
bacznie Draconowi. Ten jednak wzruszył ramionami i upaćkał keczupem kolejną
frytkę.
– Wiesz, jaka
była między nami sytuacja w Hogwarcie – odparł obojętnie. – Nienawidziłem jej.
Gardziłem nią. Teraz znowu jest wyżej ode mnie, ale… zasłużyła na to. Nie
uwierzę, że myśli o sobie, Gryfoni zawsze byli cholernymi altruistami, przez co
zresztą często dostawali po dupie. Jednak na twoim miejscu słuchałbym uważnie
tych plotek, bo przez przypadek możesz się czegoś ciekawego dowiedzieć. Przed
chwilą była u mnie Astoria – dodał po chwili milczenia.
Teodor uniósł
brwi. Astoria nieczęsto bywała w pracy swojego męża, twierdząc, że nie przepada
za atmosferą panującą w Ministerstwie Magii. „Jeden wielki wyścig szczurów po
władzę”, jak to ujęła, z czym Nott natychmiast się zgodził. Między innymi
dlatego cieszył się, że miał taką a nie inną posadę, ponieważ nie musiał brać
udziału w żadnej rywalizacji.
– O?
– Wyszła
wściekła jak osa.
– Ona? – zdziwił
się Teodora. – Przecież ona się nie wścieka. Nawet gdy wylałem wino na jej
ukochaną narzutę, ograniczyła się tylko do pogrożenia mi palcem.
– Ty nie
jesteś jej mężem, na ciebie boi się fukać.
No tak,
gniewająca się Astoria mogła posunąć się tylko do fuknięcia.
– Więc za co cię
ofuknęła?
Draco zjadł
ostatnią frytkę i wytarł dłonie w serwetkę. Rozsiadł się na krześle, splatając
dłonie na podołku.
– W tym
problem, że nie wiem. Przyszła wesoła, przymilna, przyniosła mi nawet kawałek
ciasta upieczonego przez Gratka, a potem nagle załamanie pogody, przyszły
chmury i mało brakowało, a zaczęłaby ciskać piorunami.
– No, no,
Malfoy, jakie porównania. Może napiszesz książkę?
– Tak, twoją
biografię. Aborcja powinna być legalna do
dwudziestego czwartego roku życia.
– Właśnie,
może Astoria jest w ciąży i hormony jej skaczą? – podsunął Teodor. Na Dracona
padł blady strach.
– Merlinie,
nie! – Z przejęcia prawie wylał na siebie colę. – Nawet tak nie mów.
– A co, nie
chcesz być tatusiem? – zadrwił Nott, ale o dziwo Draco przyjął to na poważnie.
– Nie… nie
teraz – odrzekł niepewnie. – Jestem na to za młody. – Znów nabrał śmiałości. –
Zresztą, ona nie jest w ciąży, powiedziałaby mi. Po prostu ostatnio zachowuje
się jak typowa kobieta, złośliwa i humorzasta.
Teodor, który
zdecydował się zjeść pieczonego ziemniaka, pośpieszne przełknął.
– Nie tylko ty
masz problemy z kobietami.
Tym razem to
Malfoy uniósł brwi.
– O?
– Zabini.
– On ciągle ma
z nimi problemy – prychnął pogardliwie. – Największe wtedy, kiedy któraś nie
chce wskoczyć mu do łóżka.
– Tym razem
chodzi o tę najbliższą jego sercu kobietę.
– Merlinie. –
Malfoy nachylił się ku Teodorowi. – Jego matka?
– Nie! –
Teodor już zapomniał, że mimo wartej marnej pochwały hierarchii wartości, na
uznanie zasługiwało oddanie Dracona i Blaise’a swoim rodzicielkom. – Chimera.
Dzisiaj do Granger przyszły dwa listy od niego, czyli prawdopodobnie nadal ma
jakieś problemy z założeniem kasyna oraz z samym klubem.
– Cholera.
– No, cholera.
Chwilę po
odejściu Malfoya jego miejsce zajęła Granger.
– Nott,
idziemy – zarządziła.
Teodor, który
dopiero co dolał sobie kawy, natychmiast zaprotesował.
– Co? Mam
przerwę.
– A ja mam
spotkanie z Bigginsem. – Zamilkła na chwilę, przyjrzawszy się jego książce. –
Czy to…
– Ciicho –
uciszył ją Teodor. Nic nie wskazywało na to, by Carter ujawnił ich sekret, ale Hermiona
nie powinna tak głośno mówić. – Tak, Granger, niedługo mam egzaminy,
zapomniałaś?
Zmieszała się.
– Nie, ale…
myślałam, że…
– Że olałem? –
dokończył za nią i uśmiechnął się gorzko. Takie miała o nim zdanie. – Nie,
Granger. Ja nie olewam takich rzeczy.
I nie chcę cię
zawieść.
Widział, że
walczy ze sobą, ale w końcu zaproponowała:
– Jeśli
będziesz potrzebował pomocy…
– Dzięki, ale
to wyłącznie mój problem – znów jej przerwał. – Sam muszę się ratować.
– Nie musisz,
mogę ci w tym pomóc.
Pomyślał o
tym, co powiedział mu Draco.
Już
wystarczająco mi pomogłaś.
– Dam sobie
radę.
Przez chwilę
patrzyli sobie w oczy, aż wreszcie Hermiona odchrząknęła i wstała.
– Chodź,
będziesz mi tam potrzebny.
Teodor
posłusznie zebrał swoje rzeczy. Nagle jego wzrok padł na trzymany przez
dziewczynę Kalendarz.
– Wszędzie go
zabierasz? – spytał neutralnym tonem, wskazując głową notes.
Wzruszyła
ramionami.
– Tak.
Wszędzie.
***
– A niby z
jakiej racji mam panu udostępnić te spisy?
– Naprawdę
będzie się pan kłócił z poleceniem szefowej Granger?
– Cóż, jeśli
mam szansę opóźnienia pańskiej pracy, to chętnie pokłócę się z panem.
– Pomoże mi
pan, a ja panu dam kontakt do mojego fryzjera.
– Słucham?
Niepotrzebny mi fryzjer.
– …jest pan
pewien?
– Pan jest
bezczelny!
– Nie mam
czasu na słowne gierki, da mi pan te dokumenty czy mam powiedzieć Ginie z
Administracji, że wczoraj zamiast jej pomóc, to gapił się pan na jej tyłek,
kiedy wchodziła na drabinkę?
***
Teodor z
utęsknieniem wyczekiwał osiemnastej, ale jak na złość w piątkowe popołudnie
wskazówki zegara wlekły się nieprawdopodobnie ślamazarnie. Kiedy wreszcie
nastała godzina szósta, był już zwarty i gotowy do opuszczenia biura. Na biurku
zostawił porządek, dokumenty poukładał w szafkach, w których coraz bardziej się
odnajdywał, spakował torbę i już miał skierować się do gabinetu, kiedy wyszła z
niego Granger. Uśmiechnęła się na widok Notta.
– Idziemy?
Hermiona
zazwyczaj korzystała z kominka w swoim gabinecie, jednak zapytana, dlaczego tym
razem opuszcza Ministerstwo Magii głównym wyjściem, wzruszyła ramionami.
– Grzechem
byłoby nie skorzystać z takiej pogody. Jak oceniasz pierwszy tydzień pracy?
– To chyba ja
powinienem cię o to spytać.
– Może i tak,
gdybym była kimś innym. To ja zawsze pytam swoich pracowników o samopoczucie i
wrażenia, bo sama nie udźwignęłabym całego departamentu. Jakby nie patrzeć, to
od nich zależy moja przyszłość, nie odwrotnie.
Jakkolwiek
zaskoczyło to Teodora, nie dał tego po sobie poznać.
– Cóż… Biorąc
pod uwagę sprawę Carter kontra my, chyba nie powinienem skakać z radości, co?
Nie patrząc jednak na to, pierwszy tydzień był… dobry, chociaż na pewno
męczący.
– Och,
Teodorze, ty jeszcze nie wiesz, co to znaczy męczący tydzień.
W drodze do
atrium rozmawiali o wyzwaniach, które mogą zostać postawione przed Teodorem w
czasie jego pracy w ministerstwie, ale on sam tak naprawdę słuchał tylko jednym
uchem. Niemal cała jego uwaga skupiła się na zarysie obojczyków Granger oraz
zadbanych dłoniach, którymi subtelnie gestykulowała. Kiedy się na tym
przyłapał, skarcił się ostro w duchu, i skoncentrował się na sensie słów.
Wyszli na
zalany słońcem placyk. Stało tutaj kilka zaparkowanych samochodów, lecz prócz
nich nie było tutaj żywego ducha. Hermiona odwróciła się z uśmiechem do
Teodora.
– Do
poniedziałku – rzuciła i już jej nie było.
Dreptała przez
plac w tych swoich pantoflach na obcasie, a jej brązowe włosy połyskiwały w
blasku dnia. Teodor spojrzał dalej i odwrócił wzrok, kiedy padła w ramiona
rudowłosego chłopaka.
_______________
Zaczynałam ten
rozdział trzy razy, bo trzy razy zmieniałam koncepcję. Dopiero z czasem okaże
się, czy postawiłam na dobrą wersję.
Nie wierzcie
nikomu, kto powie Wam, że bieganie w lecie jest lepsze niż w zimie. Po prostu… nie.
Kaboom!
Empatia
Jesus Christ! Hermiona jest z Ronem? No to czuję, że będzie ciekawie. Po JJW ufam ci już, że nie zrobisz z Rona jakiegoś tyrana.
OdpowiedzUsuńO, jak ja nienawidzę Burke'a i tego jego krzaczastego asystenta. Spalić takich na stosie! Już Malfoy okazał się dużo lepszy.
" – Słucham? Niepotrzebny mi fryzjer.
– …jest pan pewien?" <3
Boję się o Teodora, boję się, że go wyleją, a Granger coś zrobią:(:( Ministrem Magii jest Kingsley?
Błędów nie wychwyciłam :D Bardzo gładko mi się czytało, a tak w ogóle, to uważam, że Teo jest uroczy.
Pozdrawiam!
Hermiona i Ron? O nie:(
OdpowiedzUsuńBurke i Carter, co za zawistny duet, eh
Ja również uważam, że Nott jest uroczy w tym jak się stara nie zawieść Granger:)
Moim ulubionym kawałkiem tego rozdziału został ten z Malfoyem i frytkami, haha
A, i wyłapałam jeden błąd:
"Teodorowi już zapomniał" - miało być Teodor?
Resztę czytało mi się bardzo przyjemnie, lubię Twój styl pisania:)
Ściskam i życzę weny!:)
"Nie! – Teodorowi już zapomniał, że mimo wartej marnej pochwały" - taki mały błędzik.
OdpowiedzUsuńTeodorowi zaczyna zależeć ^^. a Hermina jest z Ronem :D. Takie wnioski.
Dobrze napisane, chociaż trochę szybko (wiem, że to 9 rozdział, ale te są krótsze niż na Wyjątku) jak na Ciebie wszystko się dzieje. Najpierw zmiana decyzji co do magii, a teraz zaczyna się łapać na zainteresowaniu Hermioną. Niemniej, Twoja wola.
Pozdrawiam,
Farfocel
Przepraszam za brak polskich znakow, ale moj telefon ssie :x
UsuńEh, z tym tempem to sama jeszcze eksperymentuje. Nie chce powtorzyc bledu Wyjatku i rozciagac tego w nieskonczonosc, zwlaszcza ze sama historia nie bedzie jakas baaardzo dluga. Staram sie nie popadac ze skrajnosci w skrajnosc, wydaje mi sie jednak, ze takie tempo akcji jest lepsze niz niemozliwie slamazarne jak na JJW. No i przynajmniej w kazdym rozdziale cos sie dzieje :D
Dziekuje za komentarz, blad poprawie, jak bede miec w lapkach laptopa :) Pozdrawiam!
Ugh, napisałam długi komentarz i mi go usunęło. Serio, kocham bloggera. ;_;
OdpowiedzUsuńMój pierwszy komentarz tutaj, ale nie ostatni. Jestem tego pewna. Zaintrygowałaś mnie.
Rozdział był przyjemny, płynny. Były nieodłączne momenty humorystyczne, które bardzo mi się podobały. :D Jedyn błąd, który wyłapałam wspomniały osoby wyżej. C:
Uwielbiam Teodora, którego wykreowałaś w swojej głowie już od pierwszych akapitów. Głównie jego niezaprzeczalnie wspaniały urok osobisty oraz sposób myślenia.
Zachowania bohaterów realne. Zachowane charaktery z książki. Chociażby Hermiony, co jest rzadkością xD
Kolejny plus to zachowanie kanonu w znacznej części. Bardzo lubię opowiadania, w których autor go szanuje, a nie stwierdza "Goń się, bo ja tak mówię".
No i co ja mogę jeszcze napisać? Raczej nic, pozostały tylko życzenia (Boże Narodzenie przyszło do Ciebie wcześniej xD)
Życzę dalszej realizacji pomysłów na takim poziomie, lub wyższym. No i oczywiście czasu, bo na niego każdy narzeka.
Gofer
Woah, dziękuję w takim razie, że się nie poddałaś i powalczyłaś z blogspotem; każdy komentarz to dla mnie duża dawka motywacji c:
UsuńGłównym założeniem Szczytu było zachowanie kanonu w jak największej części. Zawsze staram się go trzymać, jednocześnie mam ogromną słabość do "łatek" - dopowiadania nieopowiedzianego - stąd też taki, a nie inny czas akcji: lata po Hogwarcie. Nie wiem, dlaczego tylu autorów wybiera szósty czy siódmy rok, kiedy możliwości są mocno ograniczone. Wystarczy wyjść z zamku i już rozszerzają nam się horyzonty.
Pięknie dziękuję za opinię i życzenia :D
Pozdrawiam serdecznie!
Ojeju, nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, że mi odpisałaś. Mało kto to robi ostatnimi czasy ;_;
UsuńLubię walczyć z blogspotem, bo to jest wredny smark. Nie lubię tego, że zawsze mi coś usunie...
Hah, ja właśnie piszę opowiadanie, którego akcja dzieje się na szóstym roku, ponieważ główną bohaterką będzie OC. Nie mogę jej wcześniej dorzucić, bo mam wobec niej plan *mroczny śmiech*
Łatki są niezwykle ciekawe. Też je uwielbiam, ale nie wiem, czy uda mi się je wprowadzić u siebie. Ale w zasadzie... świat widziany oczami ucznia spoza Golden Trio sam w sobie będzie łatką.
Och, komentarze to coś, co uwielbiam. I jako autor, i jako czytelnik. C:
Również pozdrawiam!
Nie mam zbyt wiele do napisania, Empatio, bo piszesz fantastycznie i chyba naprawdę przeczytałabym cokolwiek, co wyszłoby spod Twojej ręki. Jesteś niedoścignionym wzorem.
OdpowiedzUsuńI tyle, chciałam po prostu skomentować i dać znać, że Na Szczycie Życia czytam tak jak JJW i też mi się podoba.
Woah, jesteś! Nawet nie wiesz, jak miło widzieć tutaj nicki jeszcze tych Wyjątkowych Czytelników :) Tym bardziej cieszę się, że się podoba i pięknie dziękuję za opinię!
UsuńRude to wredne i żadna farba tego nie zmieni!
OdpowiedzUsuńDlaczego Ron? No, kurka wodna.
Dzielny Teoś.
Niech on pokaże tym wszystkim archiwistom, asystentom, i... I Granger też.
A ja się cieszę, że Hermiona kogoś ma. Teosiowi (wybacz, musiałam) nie będzie tak łatwo!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten rozdział i muszę przyznać, rozkręcasz się. Jest coraz ciekawiej i nie mogę doczekać się kolejnego.
Swoją drogą, relacja między nimi jest świetnie opisana. Mam nadzieję, że na niedługo zostaną dobrymi przyjaciółmi. :)
Pozdrawiam
silence-guides-our-minds.blogspot.com
Gdzie wy przeczytaliście że Hermiona jest z Ronem bo ja chyba jestem ślepa, a tak w ogóle to rozdział cudny trochę się martwię żeby Teosia nie wywalili i, żeby nie zrobił czegoś głupiego.
OdpowiedzUsuńWybacz Empatio, dawno tu nie zaglądałam q.q
OdpowiedzUsuńZaniedbałam wszystkie blogi, więc tyle przeprosin, że ja nie mogę.
Wiem, ze napisałam tylko parę ( a może jeden lub dwa) postów , ale bardzo wciągnęłam się w Twoją historię i żałuję, ze pod każda notką nie ma mojego komentarza.
Rozdział Jak zwykle genialny i nie na wiele co mówić. Bardzo mi się podobało i zaciekawiło. Ta akcja z archiwistą ( chyba inaczej go nazwałaś, ale trudno) sprawiła, że jestem zaniepokojona. Co Teraz będzie z Teo? Nie wyrzucą go chyba?
Do następnego
Pozdrawiam, Anai
No i dotrwałam do najnowszego rozdziału! Lecę czytać i za chwilkę w punktach wypiszę Ci co kocham w tej historii. :D
OdpowiedzUsuńNo więc tak
1. Jestem dumna z Teodora, że nadal jeździ metrem! :D Cieszę się, że nie zatracił się w byciu czarodziejem. ;)
2. Oficjalnie ogłaszam, że nienawidzę Johna Cartera... :/
3. Biedny Teodor. :c No i Hermiona też! Mam nadzieję, że nie będą mieli problemów, przez Cartera...
4. Jak minister może ukarać Hermionę? O.o
5. Teodor jest wdzięczny za pomoc Hermiony! :D
6. Ten tajemniczy dialog... Czyja to była rozmowa? ;o
7. Teodor obserwował obojczyki i ręce panny Granger? Czyżby już się ktoś tu zauroczył? ;>
8. Co? Co, co, co? Hermiona jest z Ronem? A może oryginalnie postawiłaś na innego Weasleya, albo kogoś jeszcze? A może to był tylko przyjaciel? Tyle pytań...
No nic, to będzie na tyle w tym komentarzu, nie mogę się doczekać rozdziału 10.
Pozdrawiam cieplutko :*
Swietne! *-*
OdpowiedzUsuń~Pani Black
Uwielbiam tego Teodora całym swoim sercem. Ale trochę sie boję tego, ze juz ma wrogów, choć nie z własnej winy. Ale cóż, poradzi sobie, ponadto chyba nigdy tego bie mówiłam, ale bardzo sie cieszę, zd postanowiłaś pisać o dorosłych bohatetach sagi, to pozwala nie tylko na to żeby było dojrzalej, ale rownież ba większe pole do popisu, jeśli chodzi o tło opowiadania. Mam nadzieje ze kiedyś pojawia sie tutaj w jakiejś sytuacji Ron i Haery, choć na chwilę, bo ciekawi mnie, jacy będą. Ten pierwszy to chyba juz sie pojawił... XD i najwyraźniej chodzi z panna Granger xD ciekawe ile to potrwa ;) Condawiramurs
OdpowiedzUsuńHej, hej, hej! Ja tu po raz pierwszy i nie ostatni :D
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, ogólnie cała historia mnie zaciekawiła. Nott, który nie chce mieć nic do czynienia z magią. Super. I jeszcze dodatkowo super, bo dorośli...
Harry! Pojaw się :D
Rozdział ciekawy, kim do cholery jest ten facet z archiwum?!
Nienawidzę gościa. I Ottona też nienawidzę; niech zginie.
Malfoy, Malfoy... Bój się Astorii.
"Chciało mu się wracać do magii, to ma, cholera jasna." - Nie zrozumiałam sensu zdania....
Czekam!
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili ccc;;;
Weny!
H
PS Śliczny szablon i nagłówek, choć ja jako Notta zawsze wyobrażam sobie Chico Lachowskiego <333
Jeszcze raz,
H
Tak!! Dziękuję. Ktoś w końcu przyznał, że bieganie podczas trzydziesto stopniowego upału jest złe... Bardzo złe. Zaczynając, że czujesz się jak na patelni pełnej oleju, a kończąc na krótkich spodenkach, które w gruncie rzeczy są super, ale zbyt miłe uśmiechy starszych facetów już niekoniecznie. To ja już może coś o rozdziale... Sama sprawdzasz rozdziały? Lubię to, że nie ma u Ciebie błędów i skupiam się na czytaniu. No i ironiczny humor, uwielbiam go. Zwłaszcza w tych dialogach. Nie skupiasz się też jakoś specjalnie na miłostkach, tylko na akcji. Dlatego też pozostawiasz cień niepewności. Polubiłam także Teomione (a raczej zrozumiałam, że coś takiego już się po polsku wykreowało... Chociaż, co ja się dziwię. Ostatnio znalazłam miniaturkę o Ronie i Blaisie, Hagridzie i Hermionie... Kreatywność czasami idzie w dziwnym kierunku). Rzadko komentowałam, ale dzisiaj nadrobiłam wiekszą część twojego blogaska. Mam nadzieję, że do następnego. :)
OdpowiedzUsuńCzyżby Ron był z Mioną? Mam nadzieje ze tutaj Ron nie będzie takim zgredem i wogole.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny ale u ciebie zawsze najbardziej lubiłam dialogi i tak zostało. Ciekawie piszesz. Masz wiele fajnych pomysłów, nie wiem skąd ty je bierzesz :P
No to chyba wszystko, weny życzę
Euforiatheone
Czekam na nowy rozdział *-*
OdpowiedzUsuń~Anonimowa Kat xd